FallForYou - 2010-05-27 22:07:06

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG
pairing: G-TOP
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: póki co, żadnych.
od autorki: Ekchem, ekchem.. nadszedł wreszcie ten czas, gdy po naczytaniu się tylu wspaniałych fików i Fall musiała wziąć się za pisanie. W każdym bądź razie nie oczekujcie niczego wielce specjalnego. Będzie to wieloczęściówka (oczekuje około 10 rozdziałów, może więcej, chyba, że się nie spodoba ^^).
No to.. *chowa się za krzesłem*


                                                     Prolog


        Głośny stukot butów zdawał się przerwać ciszę, gdy pewien czarnowłosy chłopak wszedł do głównego budynku KCIA.
Mężczyzna rozejrzał się wokół. Jak zwykle każdy był zajęty sobą.
Pewny siebie zrobił krok do przodu, ówcześnie poprawiając luźną koszulę.
Mijając kilku ludzi, cały czas czuł na sobie czyjeś spojrzenia. Niektóre wręcz raziły przerażeniem, jakby bały się jego najmniejszego ruchu, właściciele innych zaś zdawali się patrzeć na niego z góry.
Starał się ich ignorować. Już niedługo miał być tak wspaniały jak oni.
Chyba całe swoje życie czekał na ten moment. Moment, w którym wreszcie odbierze odznakę pełnoprawnego agenta koreańskiej policji.
Kiedy wreszcie będzie mógł robić coś ważniejszego,  zdecydowanie bardziej niebezpiecznego..
Jak nie mógł skorzystać z propozycji?
- Witam, Panie Choi – usłyszał głos jednej z sekretarek. Brązowowłosa, młoda kobieta skinęła w jego kierunku głową - Pan Yang chce Pana teraz widzieć.
Ciemnowłosy skinął głową, zmierzając przed siebie.
Odkąd tylko pamiętał, Yang Hyun Seok był szefem całej tej organizacji. 
Takim, o którym każdy zwykły pracownik mógł tylko pomarzyć.
Dobry, niby traktujący każdego jak przyjaciela, ale kiedy trzeba jest także surowym tyranem. Nie ma litości, nie wie co to znaczy „współczucie”, jednak nie ma osoby, która mu nie ufa .  I może dzięki temu zna się na swojej pracy, do tego nie zatrudnia byle kogo.  A jeśli już to zrobi, każdy pracownik uznaje sobie jeden cel : stać się w przyszłości taki jak on.
Wierzcie lub nie, ale Choi Seunghyun był wielkim szczęściarzem, że się tu dostał.
Szczęściarzem, dla którego w tej chwili minuty ciągnęły się w nieskończoność, a odgłos kroków zdawał mu się echem odbijać o ściany korytarza.
Zadziwiające, jak ten dźwięk mógł denerwować w tej chwili. Może dlatego, że był jedynym oprócz nierównomiernego oddechu mężczyzny?
Nadchodzi Twój czas, Seunghyun przeszło mu przez myśl, gdy dotykał klamki do dużych drzwi prowadzących do gabinetu jego szefa. Zapukał dwa razy.
- Wejdź – odezwał się ktoś z drugiej strony. Wykonał polecenie.
Od razu ujrzał szczupłą sylwetkę swojego pracodawcy, siedzącego przy biurku. Dookoła niego znajdowało się mnóstwo papierów. Zlecenia?
Brązowe oczy niemal świdrowały go wzrokiem.  Na twarzy nie było uśmiechu.
- Proszę, usiądź.
Słysząc ten głos, zimny dreszcz przeszedł po ciele dwudziestolatka.
Ale mimo to, z kamienną twarzą usiadł na czarnym krześle znajdującym się blisko biurka.
Przez jakiś czas panowała między nimi cisza.
Seunghyun uporczywie wbił wzrok w porcelanową filiżankę do połowy napełnioną kawą, starając się uspokoić swój oddech. Czekał na słowa Pana Yanga, które mogły nadejść w każdej chwili.
Co tym razem mu zleci? Znowu ochrona czegoś?
- Kojarzysz kogoś znanego o nazwisku Kwon?  - nagle padło pytanie.
Choi przeniósł na niego wzrok, zaciekawiony. Oczywiście, że znał. Jeden z najbardziej znanych ostatnio milionerów.  Za pewne należał do tych ludzi, którzy uparcie wierzą, że bez problemu mogą zdobyć cały świat.
Przytaknął więc, mając nadzieję, że to o niego chodzi.
- I co z nim? – spytał długowłosy brunet, obserwując jak jego szef wyjmuje z szuflady biurka cygaro i szarmanckim ruchem podpala je, poczym wkłada sobie do ust.
Szary dym unosił się tuż obok ciemnych oczu młodzieńca, który przyglądał mu się niemal z fascynacją.
Nie, żeby był miłośnikiem palenia. Właściwie rzadko palił, tylko gdy się stresował lub chciał nad czymś pomyśleć. Nadal nie wiedział dlaczego to właśnie nikotyna pomagała mu w myśleniu.
Ale gdyby teraz pozwolono mu zrobić cokolwiek , to właśnie jak jakiś nałogowiec rzuciłby się po papierosa.
- Jak pewnie wiesz, ma wiele wrogów. Większość z nich okazuje swoją nienawiść tylko słowami, ale są też tacy, którzy..
- Grożą mu? – skończył zdanie za niego.
- Coś w tym stylu.
Westchnął, pozwalając mu kontynuować.
- W każdym bądź razie, są to bardzo źli ludzie. Zdolni niemal do wszystkiego. Dlatego Pan Kwon wynajął paru naszych ochroniarzy na jakiś czas.
Świetnie. Znowu mam robić za ochroniarza pomyślał Seunghyun.
- Pan Kwon jest wielce przekonany, że Ci ludzie będą próbowali zrobić coś złego reszcie jego rodziny. Dlatego Twoim zadaniem będzie ochrona jego dzieci.
Po chwili na ciemnobrązowym biurku pojawiły się dwa kolorowe zdjęcia, przedstawiające oddzielnie rodzeństwo.
Na pierwszym znajdowała się czarnowłosa kobieta, wyglądająca na mniej więcej jego wiek. Ładna jak na Koreankę, ale nie wzbudziła w nim większego wrażenia.
Drugie zdjęcie przedstawiało nastoletniego chłopaka z obciętymi na krótko brązowymi włosami. Zdjęcie co prawda było z lekka rozmazane, ale Seunghyun mógł spostrzec jego niezadowoloną minę.
Kolejny zbuntowany dzieciak brunet przewrócił oczami. Jakimś cudem od razu ogarnęła go niechęć do tego chłopaka.
No dobrze. Ale w czym mu to pomoże by stać się specjalnym agentem?
O to samo spytał, jak najgrzeczniej potrafił, Pana Yanga.
Zmieszał się trochę, wyczytując z jego twarzy rozczarowanie.
- Choi, Choi.. –powtarzał cicho jego nazwisko – po prostu zrób co w Twojej mocy i udowodnij, że w pełni zasługujesz na awans.
Te słowa naprawdę brzmiały dla niego dziwnie. Pan Yang znał go już tyle dobrych lat i nadal mu nie ufał?  Owszem,  zazwyczaj trzymał się na uboczu i to nie on grał pierwszych skrzypiec, ale wszystkie misje jakie mu zadawano kończyły się sukcesem. Przygryzł wargę.
Chyba nie miał innego wyjścia jak przyjąć zlecenie. W końcu chodziło tu o spełnienie jego marzenia.
- No dobrze, co mam dokładnie robić? 
- Nic trudnego. Cała misja opiera się na ochronie Dami i Jiyong’a Kwon. Z tym drugim niestety mamy największy problem..  – starszy mężczyzna urwał na moment,  dając chyba czas Seunghyun’owi na wyobrażenie sobie paru scen. Między innymi jak ten ucieka glinom.
Brunet z trudem powstrzymał uśmiech.
- Dlatego wpierw musisz wzbudzić w nim zaufanie i starać się być jak najbliżej niego. Nieważne w jaki sposób.  Właściwie zajęliśmy się już tym..
W międzyczasie przyszłemu agentowi wręczono jakieś papiery. Oprócz informacji dotyczących dziewczyny i tego chłopaka, było coś jeszcze, czego nie mógł zrozumieć.
- Tu masz wszystkie najpotrzebniejsze dokumenty. Zapisaliśmy Cię do szkoły tego chłopaka. Zgłoś się tam jak najszybciej się da.. jako osiemnastoletni Choi Seunghyun.
W tym momencie, długowłosy omal nie zachłysnął się powietrzem.
Że co? Ma udawać jakiegoś osiemnastolatka? Chodzić do szkoły, do tego prywatnej?
Już to sobie wyobrażał.
Siedzenie w jednej klasie z rozpieszczonymi bufonami lub kujonami bez większych ambicji. Do tego jeszcze z tym dzieciakiem.. Boże.
Czemu widzisz a nie grzmisz?
- Nie musisz tam zważać zbytnio na naukę. Ważne, żebyś cały czas miał oko na tego dzieciaka. Masz czekać przed szkołą tak długo jak się nie zjawi i wychodzić z niej w tym samym czasie co on.  I broń Boże się przy tym nie wydaj. Zrozumiano?
W gabinecie słychać było ciche przytaknięcie. Tylko na tyle w tej chwili było stać dwudziestolatka. Ten mętlik w głowie mu na więcej nie pozwalał.
- To dobrze. Możesz już iść – Seunghyun poczuł jak całe napięcie z niego znika. Wreszcie był wolny.
Prawie jak po egzaminach.. uśmiechnął się lekko.
Tuż przed wyjściem zatrzymał go głos Hyun Seok’a, wypowiadający jego nazwisko.
Odwrócił się twarzą w jego stronę, unosząc jedną brew do góry.
Czyżby o czymś zapomniał?
-  Liczę na Ciebie.
Te słowa jeszcze długo rozbrzmiewały w uszach chłopaka. Niczym jakaś piosenka bojowa, która nie tylko przypominała mu o tym, jakie to zadanie było ważne dla całego KCIA, ale także dodawała pewności siebie.
Pewności siebie, która zniknęła, gdy tylko zamknął drzwi od gabinetu.
To wszystko było jednym wielkim, nieudanym żartem.
Niby  jak ochrona jakiegoś bachora miała wpłynąć na jego przyszłość?
Phi. Będzie teraz niewiadomo jak długo starać się by ten cały Kwon mu zaufał.
Czy oni powariowali? Obok dzieje się tyle przykrych rzeczy wielu ludziom a im zależy na życiu jednej osoby?
Uwaga! Życie ludzkości zależy od życia jednego zadufanego w sobie dzieciaka. Boże.
Mocno zacisnął zęby, by przypadkiem nie przekląć na głos.
Naprawdę zastanawiał się, czy przypadkiem nie wrócić tam i nie odrzucić „propozycji”.
Ale wtedy przypomniał sobie jak ważna dla niego była praca, którą mógł dostać po tym wszystkim.
Do tego Pan Yang musiał naprawdę w niego wierzyć, skoro to jemu zadał tą misję. Nie, żeby była specjalnie trudna. Nie dla niego. 
On jakoś nie miał problemu z zaprzyjaźnianiem się z młodszymi od siebie.
Dlatego.. może nie będzie tak źle?
Przynajmniej spróbuje. Warto próbować.
Czy nie tak myślał, starając się o tą pracę?



Krytyka też mile widziana. I pierwszy rozdział zamieszczę w najbliższym czasie.

Kiyomi - 2010-05-27 22:14:47

Wiesz już że mi się podoba. ^^
I TOPik glina. ^^ Mrr.
Wizja jego z bronią w ręku w policyjnym mundurze, z odznaka jest wspaniała.
Ahh, ta moja wyobraźnia.
Już nie mogę się doczekać rozdziału. ^^

GoldFish - 2010-05-28 12:18:44

Genialne :  pomysł i wykonanie- ja kcę dalej *w*
Uwielbiam TOP'a w tej roli i bardzo mnie ciekawi jaki będzie JiYong ^^

Ayako - 2010-05-28 16:10:57

OOo super ;D Podoba mi sie ten klimat ^^ policja, szkoła, G-TOP <3
Zapowiada sie naprawde świetnie ~.~
Ja też już chce wiedzieć co będzie dalej, jak sie poznają i co z tego będzie... :3
kiedy będzie 1 rozdział? ^^

Tsu - 2010-05-28 18:30:45

a najbliższy czas może się wydarzyć teraz, zaraz? ^^
bo tak Ci powiem, że mam chrapkę na więcej *Q* bardzo stęskniłem się za twoim stylem pisania! <3
i bardzo podoba mi się cały pomysł, pewnie Jiyong da SeungHyunowi nieźle popalić xD

afmin84 - 2010-05-28 18:31:15

ooo wciągnęło mnie nie powiem, bardzo przyjemnie się to czyta, czekam z niecierpliwością na kolejną część (byle nie za długo;) )

Tajo - 2010-05-28 18:40:38

*zaciera łapki ze złowieszczym uśmieszkiem* ejejej, mam ogromny apetyt na dalej.. no i. hmmmm. jakby to tu ująć... Tabi w roli gliny... *nie panuje nad wyobraźnią*

No, Fall, nie rozczarowałem się >D CZEKAĆ JA NA PIERWSZY ROZDZIAŁ!

I<3KWON:** - 2010-05-28 20:34:20

Super , a to dopiero prolog xD
Czekam na 1 part

Hisana - 2010-05-29 15:07:20

woooo zapowiada się świetnie :D Topuś achhh ... już go sobie wyobrażam *_* eheeeee... ^^

FallForYou - 2010-06-02 14:59:16

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG13 (?)
pairing: G-TOP
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: przemoc
od autorki: To teraz ja wam zapodam nieco spóźniony prezent na dzień dziecka dla wszystkich (nie) grzecznych forumowiczek..
I tutaj proszę o wielkie pokłony w stronę Yoru, która poświęciła swój jakże cenny czas na poprawienie błędów w tym rozdziale zawartym. Ja chyba Ci się nigdy w pełni nie odwdzięczę, ale póki co musi Ci starczyć tylko moja miłość do Ciebie.
Innym też dziękuje za te komentarze pod prologiem.
A teraz :


                                                    1 Rozdział


        Pod szkołą, znalazł się punktualnie o ósmej. Według planu, Jiyong zaczynał zajęcia o tej porze, a chyba lubił się spóźniać. W każdym bądź razie, nigdzie go nie widział.
Zresztą niby z jakiego powodu chłopak, który myśli, że może mieć wszystko, miałby chodzić punktualnie do szkoły? Brunet tylko pokręcił z dezaprobatą głową.
Korzystając z wolnej chwili ostatni raz przejrzał się w bocznym lusterku swojego samochodu.
Dziewczyna Dae miała prawdziwy talent w dobieraniu fryzur. Z tą pocieniowaną grzywką naprawdę wyglądał jak licealista.
Nigdy nie zrozumie mody dzisiejszych nastolatków.
Nagle usłyszał jakieś krzyki. Zaciekawiony, jeszcze raz spojrzał w lusterko.
Przy bramie szkoły stała jakaś grupka. Szarpali kogoś. Poza tym jednym, nie wyglądali na uczniów tej szkoły
- Dajcie mi spokój! – „ofiara” próbowała się jakoś bronić. Tamci popychali go, jak jakąś piłkę. Śmiali się z tego głośno.
W końcu Seunghyun postanowił zareagować.  Wyszedł z samochodu i pewnym krokiem podszedł do nich.
- Słyszeliście co powiedział? – zawołał do napastników.
Śmiechy nagle ucichły.
- Coś ty za jeden? – spytał, chyba szef tej bandy. Jego długie czarne włosy niemal falowały na wietrze. Ciemne oczy spoglądały nieprzyjemnie spod kapelusza.
- Lepiej pilnuj swoich spraw – usłyszał od drugiego z nich.
Choi nie odpowiedział. Jego wzrok przeniósł się na młodszego chłopaka, który był trzymany za nadgarstki przez następnych dwóch.
Stał z opuszczoną głową. Brązowe kosmyki opadały mu na oczy.
„To niemożliwe”. Seunghyun od razu rozpoznał w nim chłopaka ze zdjęcia.
- Przez was spóźni się do szkoły – powiedział pierwsze co mu przyszło do głowy.
Tamci zaśmiali się ironicznie.
- Dla niego są chyba ważniejsze rzeczy, prawda? – przywódca zwrócił się do szatyna.
Ten jakby wpadając w coś w rodzaju szału, zamierzał rzucić się na niego,  ale został zatrzymany przez trzymających go chłopaków, którzy tylko mocniej chwycili go za nadgarstki. Jęknął cicho z bólu.
Po chwili poczuł jak na jego twarzy ląduje pięść szefa paczki.
- Nie próbuj,  jeśli nie wiesz z kim zadzierasz – długowłosy szykował się do kolejnego ciosu, jednak Seunghyun w porę go zatrzymał, łapiąc go za rękę i wykręcając mu ją.
- Powiedziałem. Dość.
Tamten zawył z bólu.
Jakiś inny skoczył na niego, ale Choi powalił go kopniakiem w brzuch.
Popatrzył na resztę, wzrokiem mówiącym „Ktoś jeszcze?”.
Nikt się nie odważył.
Szef bandy, cały czas krzywiąc się z bólu, kiwnął głową w stronę wyjścia z terenu szkoły, dając swoim znajomym do zrozumienia, że wychodzą.
- Jeszcze się z tobą policzę – rzucił na odchodne w stronę Jiyong’a.
Seunghyun prychnął.
To mieli być Ci groźni wrogowie rodziny Kwon?
Gdy niebezpieczeństwo zniknęło za bramą, odwrócił się w stronę brązowowłosego.
Ten wciąż miał wzrok skupiony w ziemię, równocześnie będąc zajęty tarciem obolałych nadgarstków.
Seunghyun miał czas by mu się przyjrzeć.
Wyglądał inaczej niż na zdjęciu.
Był drobny jak na bogatego dzieciaka, który mógł sobie pozwolić na wszystko. Właściwie tylko drogie marki ciuchów, które miał na sobie zdradzały, że jednak nie należał do zwyczajnych nastolatków.
Jiyong w końcu spojrzał na niego.
Ciemnobrązowe, błyszczące oczy zdawały się pochłaniać go całego.
Przed całkowitym zatonięciem uratowały go jego słowa.
- Długo masz zamiar tak stać i się gapić? – to zdanie brzmiało dość niegrzecznie jak na osobę, która powinna okazywać mu wdzięczność za uratowanie.
- Tak według ciebie brzmi słowo „dziękuje”? – odgryzł mu się Seunghyun.
- Nie używam tego słowa tak po prostu.
Jasnowłosy odwrócił się do niego plecami, zmierzając w stronę budynku szkoły.
- Ale chyba jakaś wdzięczność się należy? – zawołał za nim.
Nie doczekał się odpowiedzi.
Westchnął.
Z tym całym zaprzyjaźnianiem się będzie trudniej niż myślał.

           Drugi raz miał do czynienia z nim podczas przerwy na lunch. Wchodząc na stołówkę, od razu spostrzegł go siedzącego przy jednym ze stolików w kącie wraz z jakimś czarnowłosym chłopakiem.
Biorąc tacę z jedzeniem, mimo, że i tak nie był głodny, rozejrzał się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było w pełni wolnego stolika. Musiał więc się do kogoś przyłączyć.
Hm, dlaczego nie miał wykorzystać tej okazji?
- Mogę się do was przyłączyć? – spytał niewinnie, stojąc pomiędzy Jiyongiem a jego kolegą, którego uśmiech zdawał się być szerszy niż wcześniej.
- Jasne. Jesteś tu nowy? – słowa krótkowłosego bruneta słyszał jak przez mgłę, cała jego uwaga skupiła się na Kwonie, który bynajmniej nie był z jego obecności zadowolony.
Bawiło go to, jak bardzo szatyn starał się na niego nie patrzeć.
- Można tak powiedzieć.
- Miło poznać. Jestem Lee Seunghyun.
Jego imiennik. Dobrze wiedzieć.
- Choi Seunghyun – powiedział to na tyle głośno i wyraźnie, żeby Jiyong też to słyszał. A o tym, że słuchał, był wręcz przekonany.
- O, mamy to samo imię. Już Cię lubię. Ten tutaj – kiwnął głową w stronę szatyna – nazywa mnie jeszcze Seungri. Ty też możesz tak do mnie mówić.
Starszy Seunghyun tylko skinął głową.
- A to jest  Ji… – drugi miał zamiar przedstawić Jiyonga, ale ten przerwał mu w połowie.
- Seungri, przyniesiesz mi jabłko?
- Ale jeszcze nie zjadłeś swojej porcji – jego przyjaciel wskazał na talerz, na którym tkwiły jeszcze resztki jedzenia.
- Wiesz, że obiady są tu ohydne. Poza tym, chcę jabłko.  Zrobisz to dla mnie i przyniesiesz, czy nie? – Seunghyunowi aż przeszły ciarki, słysząc te słowa. Co za rozpieszczony dzieciak. Takiego najchętniej by wyszarpał.
I ten wymuszony uśmiech… przyprawiał go o mdłości.
Chyba właśnie zrozumiał cały trud tej misji.
- No dobra, dobra. Poczekaj – odprowadzał Seungri’ego wzrokiem, który jak jakiś wierny sługa poszedł dla niego po owoc.
Po chwili spojrzał z jedną uniesioną do góry brwią na Jiyong’a , wpatrującego się w niego od tamtej pory.
Wydał z siebie ciche „hm”, jakby  zachęcając go do jakichś słów.
- Nie mów nikomu o tym co dzisiaj się zdarzyło  –  szatyn zaczął w końcu cicho. – nawet jemu.
Za kogo niby go uważał? Dobrze, może nie był do końca uczciwy w stosunku do niego, ale na pewno nie zamierzał tego rozpowiadać. Jeszcze żeby miał komu…
Nie powinien wszystkich od razu oceniać swoją miarą.
Chciał mu o tym powiedzieć, ale ostatecznie stać go było tylko na zwykłe i banalnie proste „OK”, które w żaden sposób nie polepszyło jego samopoczucia.
Potem, wraz z powrotem Seungri’ego wszystko wróciło do normy. Jiyong znów unikał jego wzroku, znów udawał, że go ignoruje. Tak jakby całe swoje zainteresowanie skupiał na czerwonym jabłku, w którym delikatnie zanurzał swoje małe kiełki. Ugryzł kawałek, poczym językiem sprawnie oblizał zaróżowiałe wargi.
Nie wiedząc czemu, Seunghyun uznał to za akt droczenia się z nim. Jakby ten mały spryciarz wiedział, że jest przez niego obserwowany i specjalnie to robiłby by… och. On jest niemożliwy.
- A co wy o tym myślicie? – dobiegł do niego w końcu głos młodszego bruneta, który chyba przez cały ten czas coś mówił.
Szkoda tylko, że Choi kompletnie go nie słuchał.
-  Myślę, że to dobry powód, dla którego ludzie powinni tego unikać , nieprawdaż, Seunghyun? – jasnowłosy na końcu zwrócił się do niego. Skąd wiedział o czym Seungri mówił? Nie wyglądał na takiego, kto by go słuchał. Heh. Przytaknął cicho, udając, że zgadza się ze słowami Jiyonga.
W końcu zadzwonił dzwonek.
Cała trójka od razu poderwała się z miejsca.
Przysuwając krzesło do stolika, do uszu starszego chłopaka doszedł cichy szept.
- Starajmy sobie nie wchodzić w drogę, dobrze? – gorący oddech szatyna owiał jego policzek. Spojrzał na niego trochę zdezorientowany. Co on najlepszego wyprawia?
Niepewnie skinął głową.
Jiyong uśmiechnął się, pokazując swoje wszystkie białe zęby, poczym wyminął go i poszedł w stronę wyjścia kręcąc przy tym uwodzicielsko biodrami. Seungri szedł tuż koło niego, może nawet trochę za blisko, ale to już nie było ważne.
Ten chłopak… on naprawdę musiał się z nim zaprzyjaźnić?
Westchnął. Nawet nie zauważył kiedy sam został w stołówce.

RENATA - 2010-06-02 15:32:15

FallForYou napisał:

Ugryzł kawałek, poczym językiem sprawnie oblizał zaróżowiałe wargi.
Nie wiedząc czemu, Seunghyun uznał to za akt droczenia się z nim. Jakby ten mały spryciarz wiedział, że jest przez niego obserwowany i specjalnie to robiłby by… och. On jest niemożliwy.

Hahahaha bardzo spodobał mi się ten fragment. Jestem bardzo ciekawa dalszego ciągu tej historii

Kiyomi - 2010-06-02 16:08:47

Fall ty wiesz, że Cię kocham.
I, że kocham jak piszesz.
I OMG. Wspaniałe.
<33
Czkam na więcej.

Hisana - 2010-06-02 18:56:35

świetne ,czekam na więcej XD

Sayuki - 2010-06-02 19:27:31

Heh, piękne. Przeczytałam zarówno rozdział pierwszy jak i prolog i teraz czekam na ciąg dalszy.

GoldFish - 2010-06-03 23:15:18

Fall jesteś geniuszem~!!! Uwielbiam Cię *w*
Ten fik jest jednym z najlepszych, jakie me czytało &o&
kcem dalej!

Tajo - 2010-06-03 23:45:59

boże Faaaaaaaall! ja sie tak nie bawie. nie bawie. nie bawie.
chce dalej! juz nie lubie wielorozdziałówek XD jestem mega niecierpliwa XD

więęęęęęceeeeeeeeej.

Kwon JiByeol - 2010-06-04 00:34:37

Moje zdanie już znasz aleeee....
Fik bardzo mi się podoba, zwłaszcza postać Jiyonga. Lubimy wredne dzieciaki>3

Nie mam się czego czepić, boś przezornie poprosiła mnie o korektę, ale wiesz - czekam na następne party by ci je popoprawiać, dla mnie to czysta przyjemność ^^
W tekście zachowujesz fajną równowagę między opisami uczuć/reakcji a wydarzeniami - jest to coś z czym większość ma problem.

Czekam na ciąg dalszy i na razie jest to zdecydowanie jeden z najlepszych fików na forum^^[musiałem to napisać XD]

FallForYou - 2010-06-18 21:46:57

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG13 (?)
pairing: G-TOP of course xD
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: treści o używkach
od autorki: no i macie ten drugi rozdział. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wam się podoba. Mam nadzieję, że później was nie rozczaruję.
I znowu chciałabym podziękować Jibyeol'owi za pomoc. Dzięki niemu tekst brzmi po polsku, a nie po polskiemu..
Aa, żebym nie zapomniała. Jakby ktoś się nie domyślił, tamte trzy gwiazdki oznaczają zmianę punktu widzenia.
No to teraz tylko proszę o komentarze i już się zamykam.



                                                     2 Rozdział


        W końcu i on zdecydował się pójść na lekcję. Tak jak przypuszczał, w klasie nie zastał żadnej ciekawej osoby. Szkolne gwiazdy, parę nieśmiałych okularników i dziewczyny, które jak tylko go zobaczyły, niemal zaczęły piszczeć na jego widok.
I to miała być mądra klasa humanistyczna?  Stłumił w sobie prychnięcie. A jeszcze niech mu rozkażą coś napisać… nigdy jakoś nie był w tym specjalnie dobry. Czemu nie dali tu Youngbae? On był znakomity w pisaniu przeróżnych raportów i zdecydowanie bardziej przypominał licealistę...
Oczywiście nauczyciel, być może nawet wychowawca musiał zwrócić na niego uwagę i koniecznie chciał go przedstawić, nawet ze świadomością, że straci parę minut jakże ważnego wykładu.  Niby kogo może obchodzić jak ma na imię? Wzrokiem przesunął po klasie, w tym w wpatrujące się w niego jak w obrazek dziewczyny… no tak.
Szybko przedstawił się i krótko wymienił swoje zainteresowania, starając się wyglądać na jak najbardziej wyluzowanego. Nie zapominając o sztucznym uśmiechu, przez który te laski niemal padły.
Śmiać mu się chciało.
Posadzili go przy jakimś niskim jak cholera chłopaku, który zamiast uważać na lekcji rysował jakieś postacie z gry… w każdym bądź razie w żaden sposób nie pomagało to mu w wykonaniu misji. Tak samo jak siedząca przed nim długowłosa dziewczyna, zerkająca co jakiś czas na niego. Uśmiechnął się w jej stronę, poczym spojrzał się za siebie. Jedno miejsce było całkowicie puste. Pewnie nie posadzili go tam bo…
Drzwi od klasy nagle otworzyły się.
- Dzień dobry – nie wiadomo skąd znalazł się tu znany już Seunghyun’owi brązowowłosy chłopak, który nie mówiąc już nic więcej szedł w stronę ławki, obserwowanej niedawno przez bruneta.
Choi zamrugał zaskoczony nie tyle zachowaniem Jiyonga, co nauczyciela. Albo ogłuchł, albo on wcale nie zareagował. Nie zwrócił mu uwagi za spóźnienie, za to, że nie powiedział żadnego „przepraszam”… co niby ma znaczyć zwykłe, aroganckie wręcz „dzień dobry”? Jeszcze dobrze, że nie powiedział żadnego „siema” albo coś w tym stylu..
Uśmiechnął się pod nosem. Muszą z nim mieć naprawdę trzy światy, skoro każdy się go boi.
                                         
                                                    ***
Jiyong zaś zdawał się być zdezorientowany samą obecnością Seunghyuna. Dlaczego musiał trafić do tej samej klasy co on? To chyba jakiś żart.
Spytał się pierwszej lepszej osoby siedzącej koło niego, co to za koleś, mając nadzieję, że dowie się czego ten tu szuka, albo przynajmniej zdobędzie jakąś dodatkową informację na jego temat. Czemu go tak ciekawił, nie wiedział.
Pewnie przez to, że miał z nim styczność już trzeci raz. Ludzie na ogół starają się go unikać, chociaż czasem zdarzają się tacy ludzie jak Seungri , który nie opuszcza go na krok. Ale tak. Przecież to czysty przypadek, że trafił z Seunghyunem do jednej klasy.
I na pewno nie oznaczało to niczego dobrego.  Od samego początku przygody z nim, zaczął go niesamowicie wkurzać samą obecnością. Do tego zobaczył więcej niż sam jego przyjaciel.. ale na szczęście starszy Seunghyun nie wyglądał na takiego, który miałby zaraz komuś powiedzieć.
Co nie znaczy, że wcale nie ma ochoty na dokuczanie mu.
Dręczenie nowych w tej szkole było jego specjalnością.
Pośpiesznie wyciągnął z torby zeszyt, poczym wyrwał z niej pustą kartkę, uśmiechając się przy tym perfidnie.

                                                    ***
        Czarnowłosy był akurat w trakcie wypisywania jakiś bazgrołów na marginesie kartki w zeszycie, gdy poczuł jak coś w kształcie kulki odbija się o jego ramię. Z lekka podirytowany sięgnął po leżący już na podłodze, zwinięty w kulkę papier. Ostrożnie rozwinął ją.
Zanim przeczytał treść, odwrócił się, podejrzewając już czyja to sprawka.
Jiyong jak gdyby nigdy nic, udawał, że jest zajęty słuchaniem nauczyciela, wpatrując się prosto w tablicę.
Seunghyun prychnął, wracając wzrokiem do treści kartki.
„ Aż tak Ci się podobam, że postanowiłeś być w mojej klasie?” napisane było starannie, małym druczkiem. Popatrzył na niego jak na kogoś kto postradał zmysły.
Ktoś tu ma za duże mniemanie o sobie, albo zwyczajnie chce się z nim droczyć.
Ale zaraz, czy to nie on powiedział, że mają się trzymać od siebie z daleka? Najwyraźniej o tym zapomniał.
Pokiwał z dezaprobatą głową, łapiąc za pierwszy lepszy długopis jaki miał pod ręką.
„Oczywiście, że szaleję za Tobą, jakże mógłbyś myśleć inaczej”  zgniótł kartkę, poczym odrzucił mu ją. Dopiero gdy było już po fakcie, skarcił siebie w myślach, bo dotarło do niego jak głupio i dziecinnie się zachował
Ale przynajmniej pozostawali w jakimś kontakcie.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie..
- Ej, Choi! –  nauczyciel akurat musiał w tej chwili zwrócić na niego uwagę. Jakby tylko on przeszkadzał podczas lekcji…  –  Zastanawiam się, czy znasz odpowiedź na pytanie, którego  pewnie i tak nie usłyszałeś.
Uczniowie spoglądali to na profesora to na Seunghyuna, szepcząc między sobą.
Brunet tylko zaśmiał się szyderczo, krzyżując ręce na piersi.
- Cóż, skoro przyłapał mnie pan na nie słuchaniu, to jak może pan oczekiwać ode mnie jakiejkolwiek odpowiedzi na zadane pytanie? – odpowiedział, dumny z siebie.
Uczniowie zachichotali cicho, a nauczyciel patrzył na niego z pustym wyrazem twarzy, pokonany. Gdy wreszcie otrząsnął się ze wstydu, postanowił kontynuować przerwany przez siebie wykład.
W tym samym momencie, Seunghyun spojrzał na Jiyonga, który teraz bacznie go obserwował. Jego oczy wydawały się być mocno zamyślone.
Uśmiechnął się do niego, na co ten tylko odwrócił wzrok. Wpatrywał się teraz w podłogę, jakby poruszający się na niej pyłek był najciekawszym zjawiskiem, jakie widział.
Choi westchnął, przeczesując ręką włosy. Czemu on musi być taki skomplikowany?

              - Hyung! – przemierzał właśnie korytarz w poszukiwaniu Jiyonga, który jak tylko usłyszał dzwonek wybiegł z sali jak oparzony, gdy do jego uszu dotarł czyjś krzyk. Z początku starał się go zignorować, myśląc, że to nie on jest wołany. Przecież nie utrzymywał tu żadnej znajomości..
Wołania jednak nasiliły się.
- Starszy Seunghyunie! – odwrócił się gwałtownie. Nagle zauważył biegnącego w jego stronę chłopaka, którego poznał na stołówce. Ten, będąc już blisko niego, o mało co się nie przewrócił, ale Seunghyun przytrzymał go w ostatniej chwili.
- Coś się stało? – zapytał, marszcząc przy tym brwi.
- A musi się coś dziać? Myślałem, że jesteśmy kumplami…
Na twarzy starszego chłopaka pojawił się ironiczny uśmiech. Znali się niecałą godzinę, a ten już brał go za prawie przyjaciela. Jeżeli tak wyglądała jego znajomość z Jiyongiem, to nie dziwił się, że szatyn tak często go spławiał. A skoro już o nim mowa..
- Gdzie jest Jiyong? – skoro już mieli wspólnych „kolegów” mógł to jakoś dobrze wykorzystać. Zwłaszcza gdy Seungri patrzył na niego ufnie, nie wyczuwając żadnych innych intencji. Pewnie nawet nie wiedział o tym, co brązowowłosy powiedział mu przed wyjściem ze stołówki.
- Nie wiem, gdzieś się szlaja. Zazwyczaj czeka na mnie przed klasą, ale czasem ma takie chwile, że nie czeka i po prostu sobie idzie..
- Rozumiem – przerwał mu. – Ale nie wiesz gdzie?
- Chyba za teren szkoły. Ale nigdy nie mówi mi dokładnie gdzie.
- A wraca? – dopytywał się, na co ten tylko wzruszył ramionami.
Seunghyun tylko skinął głową, zastanawiając się, jak szybko i bez odpowiedzi na zbędne pytania pozbyć się chłopaka na rzecz szukania szatyna.
Na szczęście wyręczył go w tym dzwonek oznajmujący, że zaczęła się następna lekcja. Pożegnał się z młodszym „kolegą”, poczym wtapiając się w tłum, ruszył w kierunku wyjścia ze szkoły. Miał tylko nadzieję, że Kwon się nie zerwał – ale chyba nie robiłby tego, ze względu na rodzinę.
Tak jak przypuszczał, znalazł go na tyłach szkoły. Oparty o ścianę palił papierosa. Mając zamknięte oczy, delektował się smakiem.
Brunet podszedł do niego. Będąc wystarczająco blisko, postanowił się odezwać.
- Nieładnie to tak – zaśmiał się. Na dźwięk jego głosu jasnowłosy zadrżał, otwierając oczy.
Jego mina nie wskazywała na to, żeby był zadowolony z nagłej wizyty drugiego chłopaka.
- Co ty tu robisz? – spytał oschłym tonem.
- Też wolałem sobie odpuścić matematykę – odpowiedział brunet, siadając na pobliskim murku. Jego wzrok zatrzymał się na trzymanym przez nastolatka papierosie. – Od dawna palisz?
Ten tylko prychnął.
- A co cię to obchodzi? – w tej chwili jakby ostentacyjnie przyłożył sobie szluga do ust.
Wargi czarnowłosego ułożyły się w półuśmiech. -  Sądząc po twoim sposobie palenia, chyba niedawno. 
- Co jest niby nie tak w moim sposobie palenia?
- To, że palisz jak dziewczyna
- Wal się - Jiyong posłał mu gniewne spojrzenie. Gdyby tylko mogło zabijać, jego towarzysz z pewnością leżałby już martwy. Seunghyun dobrze zdawał sobie z sprawę z tego, że go wkurzył. A wręcz robił to celowo.
Wyrwał mu z ręki papierosa, poczym wyciągnął ją w jego stronę.
- Tak to się powinno robić – pokazał mu a następnie zaciągnął się dymem. Szatyn pokiwał z dezaprobatą głową i rzucił się na niego, z zamiarem odebrania co swoje.
- Oddawaj to – szarpał się przez  jakiś czas. Gdy udało mu się odzyskać swoją własność, dodał – będę palić tak, jak mi się podoba.
- Dopóki ktoś inny nie zwróci ci uwagi
Młodszy chłopak natychmiastowo zrobił ruch, jakby chciał go uderzyć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
- Nie palę dla lansu – odparł krótko. Kiwnął głową by pozbyć się natrętnych kosmyków z oczu.
- A dlaczego niby?
Nie otrzymał odpowiedzi.
Nastolatek odezwał się dopiero po paru chwilach, patrząc na swojego rozmówcę uważnie.
- No i długo zamierzasz jeszcze tu siedzieć?
- Mówiłem ci, że nie zamierzam iść na matematykę… – Seunghyun ułożył się wygodniej na murku, dodając – na następną lekcję chyba też nie.
Jasnowłosy ruszył się z miejsca, nogą gasząc papierosa.
- Chodź – powiedział nagle. Na zaskoczone spojrzenie bruneta odpowiedział wywróceniem oczu  – Chyba, że wolisz tu siedzieć i czekać aż ktoś cię przyuważy?
Powoli zaczął iść w stronę wyjścia z terenu szkoły.
Seunghyun podbiegł do niego, uśmiechając się szeroko. Zadziwiające, co za tupet posiadał ten chłopak. Ale mimo wszystko w zachowaniu tego chłopaka było coś, co przyciągało. Ale co dokładnie, tego już nie potrafił określić. I wcale nie żałował, że postanowił tu do niego przyjść.

Hisana - 2010-06-18 22:01:34

„Oczywiście, że szaleję za Tobą, jakże mógłbyś myśleć inaczej”  -ten tekst mnie powalił poprostu :D XD świetny part ,czekam na kolejny <3

afmin84 - 2010-06-18 23:28:12

Czekać będę na części następne, świetnie się zapowiada, pisz dalej dobrze Ci idzie, a co najważniejsze podoba się innym.

RENATA - 2010-06-19 01:01:34

Podoba mi się ta część. Czekam na więcej. Jestem strasznie ciekawa jak pokierujesz akcją :)

Kwon JiByeol - 2010-06-19 04:03:10

Jak już ci mówiłem uwielbiam Jiyonga p0 - wredna mała menda aż wyściskać >3

Ri jak zwykle w swojej roli - ten człowiek nie nadaje się do niczego innego jak bycia pomiatanym przez Ji. Seunghyun jak widzę też ma zdrowe podejście do tego stworzenia. x] Co mi się jeszcze podobało... a 'nie palę dla lansu' jaaaasneee xD

Szkoda tylko, że na razie dużo się nie dzieje[narzeka ten co nie umie się rozkręcić z akcją we własnych tekstach>.<'] i czekam na jakąś akcję, i to nie w sensie 'Gtopowym' co... no wiesz xD

GoldFish - 2010-06-19 23:39:55

Opłacało się czekać. coraz bardziej mi się podoba (a ogólnie jestem straszliwym fangerlem tego, co piszesz ^^).
Jedna wredna menda jest słodsza od  drugiej. Z tego powodu ne ma jak przytoczyć najlepszych tekstów, wszystkie są w kosmos.x3
Podsumowując Fall, razem z krewetkiem uzależniliśmy się od Twego fika ~
We wanna more~more!<3

Sayuki - 2010-06-20 10:14:45

„Oczywiście, że szaleję za Tobą, jakże mógłbyś myśleć inaczej” - jej, ale mi się to podobało. Zupełnie się nie spodziewałam, że mu coś odpowie, a co dopiero, że zrobi to w taki sposób. Ech, dlaczego ludzie lubią przerywać rozdziały w takich momentach. Umieram z ciekawości, dokąd go zaciągnie.

Tajo - 2010-06-21 19:10:23

k o c h a m topa w twoim opowiadaniu, po prostu jego postać tutaj... zakochałam się w tym twoim topie <3


czekam na dalej i jak dla mnie, akcja rozwija się prawidłowo, ani za szybko, ani za wolno! WIĘCEJ FALL <3

Kiyomi - 2010-06-21 20:28:11

Fajne, śliczne, piękne.
Palący Ji. Trudno mi to sobie wyobrazić.
Z TOPem problemów nie mam.

DaeDae - 2010-06-28 03:04:59

Fajne. Fabuła zapowiada się nieźle.... czekam na ciąg dalszy^^

[a i wam w hoj nie działa ta blokada 30 postów, bo jak wejdzie się w 'nowe posty od ostatniej wizyty' można wejść bezpośrednio w fiki, bez przechodzenia przez dział fanfiction. tak tylko mówię, obecnie mam 23 posty.]

FallForYou - 2010-08-13 18:55:06

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG16 (?)
pairing: G-TOP of course xD
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: treści o używkach, wulgaryzmy. Więcej grzechów nie pamiętam XD
od autorki: um.. WRESZCIE! Part, który mi sprawił niesamowicie wiele trudności (mimo, że na takowy nie wygląda), jakoś nie mogłam się za niego zabrać, a później skończyć. Ale udało się i no.. można powiedzieć, że najgorsze za mną i rozdziały będą pojawiać się częściej. W ramach przeprosin [o ile jeszcze pamiętacie jeszcze o tym fiku] macie za to dłuższy rozdział.
I dziękuję Rybci i Byeol'owi za korektę.



                                                       

3 Rozdział





        Szli tak już dość spory kawałek. Brązowowłosy prowadził, zaś Seunghyun szedł parę kroków za nim. Od czasu do czasu przyłapywał nastolatka na rozglądaniu się na boki, czy przypadkiem nikt ich nie obserwuje. Chyba Jiyong też brał pod uwagę to, że dwóch ubranych w szkolne mundurki chłopaków, poruszających się po mieście w trakcie trwania lekcji, nie był zbyt normalnym zjawiskiem. Zawsze ktoś mógł powiadomić o tym policję. Chociaż był też niemal pewny, że za tym niespokojnym zachowaniem kryła się inna przyczyna, ale o to postanowił spytać go później.
- Długo jeszcze? – odezwał się, wyraźnie zirytowany tą ciągłą wędrówką. Druga rzecz, która go denerwowała, to to, że podczas drogi Jiyong ani razu się nie odezwał. Tak jakby pochłonięty zupełnie czym innym, po prostu szedł, nie zważając na jego obecność. A może zwyczajnie żałuje, że go tu wziął?
Wręcz zdziwił się, słysząc jego przytaknięcie. Po tak długim milczeniu, już stracił nadzieję, że zdobędzie się aż na taki gest.
- Nie lepiej by było wziąć mój samochód? – dopytywał się dalej. Nie  żeby czuł się zmęczony, czy coś w tym stylu. Tylko ta niewiedza, dokąd chłopak go prowadzi, niemiłosiernie go dręczyła.
- Nie.
Przystanął nagle, mając powoli tego dość.
- Dokąd ty mnie w ogóle prowadzisz? – zawołał do podążającego nadal na przód Jiyonga, krzyżując ręce na piersiach. Zaczynał już tracić nadzieję, na jakąkolwiek reakcję ze strony brązowowłosego, aż w końcu ten zatrzymał się, odwracając w jego stronę.
- Jak nie chcesz to nie idź. Nie kazałem ci.
- Ale... – przerwał mu.
- To była tylko propozycja. – oznajmił, lustrując go tymi swoimi błyszczącymi oczami. – A czy z niej skorzystasz, to już twoja sprawa.
Dodał, po czym jakby nigdy nic, zaczął znowu iść.
Seunghyun tylko pokręcił głową, oglądając powoli oddalającą się, smukłą sylwetkę chłopaka. Za jakie grzechy?
„ Masz pracę do wykonania. Nie zmarnuj szansy”
Tak, racja.
Nie wahając się dłużej, podbiegł do młodszego chłopaka, zaczynając konwersację.
- Czemu nie chcesz jechać samochodem? – zapytał, odwracając głowę w jego stronę. – Przecież nic ci nie zrobię, a tapicerka mojego wozu też nie gryzie.
- Nie boję się ciebie  – wziął głęboki oddech, patrząc gdzieś przed siebie – Po prostu łatwiej będzie tam dojść pieszo.
Po tych słowach, jasnowłosy skręcił w bok, w jakąś opuszczoną uliczkę.
- Powiesz mi wreszcie, gdzie mnie prowadzisz?
Tym razem Jiyong mu nie odpowiedział. Przeszedł przez przejście, formujące się pomiędzy krzakami, rosnącymi gdzieś na uboczu drogi.
„ Co on kombinuje?” spytał brunet w myślach, ale mimo wszystko za chwilę zrobił to samo. Ta cała sytuacja wydawała mu się dziecinnie absurdalna. Od kiedy tak zwyczajnie, bez wyjaśnień, daje się prowadzić innym? A wszystko przez tą pracę.
A może to tylko wymówka?
Kolejnym miejscem, przez które kroczyli była polana i Choi myślał, że to tu gdzieś się zatrzymają, dopóki na horyzoncie nie pojawiły się tory.
Uniósł zaciekawiony brew, wysyłając pytające spojrzenie, idącemu obok licealiście.
- Nie martw się, już prawie jesteśmy na miejscu.
Że słucham?
Tory kolejowe. Peron. Czy on go nie zamierza gdzieś wywieść? Może planuje z nim jakąś większą ucieczkę? Ale pan Yang nie wspominał o tym, żeby w domu państwa Kwon dochodziło do aż tak gęstej atmosfery, żeby ten chciał uciec. Chociaż chyba nie był taki głupi, żeby uciekać z nim... dobrze, że przynajmniej nie wiedział, kim jest.
Tak jak przypuszczał, zatrzymali się na peronie. Jiyong chyba wiedział co robi, gdyż o tej godzinie nie było tu praktycznie nikogo. Ten, jakby czytał mu w myślach, bo zaraz szybko powiedział
- Tu nigdy nikogo nie ma. Jest to jeden z tych peronów, na które rzadko kiedy jakiś pociąg wjeżdża. A zazwyczaj są to pociągi towarowe... -  w międzyczasie ułożył się na ławce, ze swojej torby robiąc poduszkę, na której za chwilę położył głowę. Westchnął, wpatrując się w prawie bezchmurne niebo. – Lubię to miejsce. Traktuję je jako taką moją samotnię.
Samotnię? To dlaczego jego, mężczyznę, którego w ogóle nie zna, nawet jeśli wydaje mu się, że tak jest, zaprowadził tu? Jaki miał w tym cel? Zapytał go o to, siadając na drugiej ławce, w taki sposób, żeby móc go widzieć.
- Sam nie wiem – odparł, majstrując coś przy swoich markowych butach. – A co, wolałbyś siedzieć nadal pod szkołą? Powiedzmy, że wyświadczyłem Ci przysługę, za tamten ratunek.
Seunghyun prychnął cicho, a na jego usta wstąpił drwiący półuśmiech. Przysługa, tak?
- Poza tym, wydaje mi się, że jesteśmy trochę podobni do siebie. I nie chodzi o to, że obaj nie lubimy matematyki. – zaśmiał się pod nosem, po czym znowu westchnął ciężko – eh, nieważne. Czasem nie rozumiem sam siebie.
Czarnowłosy spojrzał na niego uważnie. Z każdą chwilą, chłopak, zaczynał go coraz bardziej zaskakiwać.
- Myślałem, że mnie nie lubisz. A jeszcze jak wtedy powiedziałeś na stołówce, że... – zaczął, ale zaraz przerwał mu chłopak.
- A czy ktoś powiedział, że cię lubię? – teraz to on uraczył go spojrzeniem. Chłodnym, nieprzyjemnym... czy on przypadkiem nie ma rozdwojenia jaźni? Jeśli tak, to chyba wolałby to jego milsze wcielenie. Przynajmniej, lepiej mu się z nim współpracowało. – Nie wyobrażaj sobie od razu nie wiadomo czego.
Seunghyun odwrócił wzrok na puste tory, zastanawiając się co mu powiedzieć, by nie sprowokować kłótni. Oni obaj chyba byli dość wybuchowi. Tym razem jednak brunet musiał trzymać nerwy na wodzy. Dla dobra misji.
- Patrz, a właśnie miałem paść ci w ramiona i wyznać miłość. – odgryzł się. W jego słowach nie brakowało ironii.
- Będziesz musiał z góry przygotować się na porażkę. W przeciwieństwie do ciebie, gustuję w dziewczynach.
Czy on sobie w tej chwili nie pozwalał na za dużo?
- Nie wygląda na to. – spojrzał na niego wściekły – Właśnie teraz zachowujesz się jak taki pedałek, którego osa ugryzła tam gdzie nie trzeba.
„Co Jiyong, wytrącamy się wspólnie z równowagi?”
- Ej! – krzyknął brązowowłosy – Nie jestem żadnym pedałkiem. Interesują mnie dziewczyny i mogą mieć każdą...
- Na pewno nie dzięki urokowi osobistemu. – Seunghyun uśmiechnął się wrednie w jego stronę, co jeszcze bardziej go zdenerwowało. – to chyba jasne, że takie dziewczyny widzą w tobie wyłącznie dobrego sponsora. Bo kogóż by innego?
Ten tylko pokręcił z dezaprobatą głową. – Pierdol się.
Sięgnął do torby, w poszukiwaniu paczki papierosów. Gdy tylko chwycił ją w dłoń, zamierzając wyjąć jednego papierosa, brunet podszedł do niego i wyrwał mu rzecz z ręki.
- Ej! Oddawaj! – cała ta akcja podziałała na szatyna jak płachta na byka i po chwili rzucił się na mężczyznę. Nie przeszkadzało mu to, że przecież Choi był od niego dużo wyższy. To, że znajdowali się teraz bardzo blisko i niemal stykali się ciałami, też było  nieważne.
- Papierosy psują zdrowie, ile razy mam ci to mówić? – powiedział do niego, z uniesioną brwią. Gdy chłopak wreszcie odsunął się od niego, z szelmowskim uśmiechem na ustach, wyciągnął jednego papierosa, resztę paczki chowając do tylnej kieszeni spodni.
- Osz, do prawdy... – Jiyong wysłał mu pełne odrazy spojrzenie, podczas gdy ten najzwyczajniej w świecie podpalił szluga. – Jebany hipokryta.
Starszy chłopak udał, że tego nie słyszy.
- Pozwolę sobie zarekwirować tą paczkę – oznajmił, ponownie siadając na ławce.
- A rób sobie co chcesz. Myślisz, że mnie nie stać na coś takiego? – brązowowłosy tylko wzruszył ramionami, udając obojętnego.
- Może i Cię stać, ale kto sprzeda papierosy takiemu szczeniakowi jak ty?
- Wyobraź sobie, że taki szczeniak jak ja ma na to swoje sposoby.
Jiyong chyba zrezygnował, z dalszej próby odebrania mu paczki, bo tak jak wcześniej, położył się na ławce.
- Jestem głodny – stwierdził po chwili milczenia, czując jak coś ssie nieprzyjemnie w jego żołądku.
Seunghyun słysząc jego marudzenie, tylko westchnął, szukając czegoś w swojej torbie. Tym czymś okazała się być paczka orzeszków ziemnych, którą zaraz rzucił w stronę chłopaka. Szatyn drgnął, czując jak jakiś niezidentyfikowany obiekt uderza w jego płaski brzuch. Wziął do ręki paczkę, po czym spojrzał na bruneta jak na kosmitę. – Czytasz mi w myślach, czy jak?
- Nie.
Rozległ się cichy szelest, otwieranej paczuszki. W międzyczasie, drugi chłopak zgasił peta, przydeptując go.
- To skąd wiedziałeś, na co mam teraz ochotę?
- Świat nie kręci się tylko wokół ciebie, Jiyong. – odrzekł mu, z lekka zirytowany, a równocześnie zaintrygowany. Chyba naprawdę łączą ich niektóre rzeczy. Sięgnął ręką w stronę paczki trzymanej przez Kwona, podczas gdy ten oblizywał palce, tym samym próbując się pozbyć z nich nadmiaru soli.
- Teraz przydałoby mi się jakieś picie. – oznajmił, patrząc na ciemnowłosego w nadziei, że znowu dostanie upragnioną rzecz.
- Niestety tego życzenia Ci nie spełnię.
Licealista jęknął zawiedziony. Po chwili przypomniał sobie, że przecież na dworcu powinien znajdować się jakiś sklep spożywczy. Powiedział o tym Seunghyunowi jednocześnie patrząc na niego błagalnie.
- No to idź. Ja tu poczekam.
Znowu się rozczarował. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Ale co mu szkodzi spróbować raz jeszcze?
- Nogi mnie bolą.
- To niedaleko. Przecież nie umrzesz - Choi był jednak nie ugięty.
- Ale mnie bardzo bolą. – Jiyong też nie dawał za wygraną.
- Jakoś nie narzekałeś, gdy tu szliśmy.
- Oj... bo mnie zaczęły boleć po tej wędrówce.
Mężczyzna w odpowiedzi wywrócił tylko teatralnie swoimi prawie czarnymi oczami.
- Poza tym tam może być niebezpiecznie. Jeszcze zrobią krzywdę takiemu szczeniackiemu pedałkowi i co będzie? – zamilkł, widząc lecącego w jego stronę orzeszka. – Pojebało Cię?
- Na pewno innym żadna wielka tragedia się z tego powodu nie stanie. No, może Twoim rodzicom... – chcąc, czy nie, podniósł się z ławki. – Jakieś specjalne życzenia?
- Hm, jakiś sok... - odparł, poczym widząc jego pytające spojrzenie, szybko dodał - Obojętnie jaki smak.
Ten tylko skinął głową i mrucząc „ tylko mi stąd nie uciekaj” , poszedł w stronę schodów prowadzących do galerii.
Żaden z nich nie spostrzegł samochodu, który zatrzymał się, niedaleko przejścia, przez które Jiyong zaprowadził go na peron.
„ Teraz zachowuję się jak jakiś jego sługa” pomyślał Seunghyun, wchodząc do jednego z małych sklepików. Chwilę oglądał zawartość lodówki. Może Jiyong nie podał mu żadnych konkretów, ale mimo wszystko, chciał go jakoś zadowolić.
Prychnął cicho. To było naprawdę głupie. On miał być tylko ochroniarzem. A nie gościem, który spełni jego każde życzenie, od razu, jak ten skinie palcem.
Z tą myślą, wyjął pierwszą lepszą butelkę z napojem. Sok jabłkowo-miętowy, dobre i to. A niech tylko Jiyong zacznie mu wybrzydzać to mu chyba zrobi krzywdę.
Zapłacił za picie, a potem z uśmiechem na ustach zaczął kierować się w stronę powrotną. Wyobrażał sobie różne reakcje chłopaka, przez co robiło mu się jeszcze bardziej weselej. Nawet kłócenie się z nim nie było takie złe..  Zawsze mieli ze sobą jakiś kontakt.
- Jiyong, mam coś co cię ucieszy - zawołał, wesoło machając butelką w stronę szatyna. Szatyna, którego nie było.
Przystanek był najzwyczajniej pusty, tak jak wtedy, zanim tu przyszli.
Całkowity efekt zepsuły tylko orzeszki, porozsypane po ziemi.
Czarnowłosy otworzył szeroko usta.
Czyżby..?
Kurwa jego mać.
Biegiem, nawet zapominając o torbie, w której miał rzeczy do szkoły, ruszył w stronę przejścia pomiędzy krzakami. Dopiero, gdy był już bliżej zauważył odjeżdżający, ciemny samochód.
W głowie widział same czarne scenariusze.  Ale nie, nie mogli go tak zwyczajnie porwać.
Co sił biegł za samochodem, przeklinając się za to, że posłuchał szatyna i nie wziął swojego auta. Teraz nie miał szans by ich dogonić. A może Jiyong doskonale wiedział, co jest grane? Chociaż nie wydawało mu się, żeby ten wóz należał do jego rodziny.  I wolał później nie żałować.
Na szczęście, chwilę potem, czarne bmw zatrzymało się. Tylne drzwi samochodu na moment otworzyły się, wyrzucając znajomego, młodego chłopaka na ulicę.
- Jiyong! - Seunghyun podbiegł do niego. Nastolatek siedział na ziemi, ręką ścierając krew z nosa, podczas czego klął cicho.
- Co to za jedni? - wypytywał go brunet, patrząc to na niego, to na odjeżdżający wóz. Sądząc po tym co się stało, to na pewno nie byli jego przyjaciele. Porywacze jednak też nie, tak więc, o co tu chodzi? Dobrze, że miał jako - tako pamięć do liczb i zapamiętał numer tablicy rejestracyjnej - będzie musiał to zbadać. - Czego od cebie chcieli?
- Nie twój jebany interes. - brązowowłosy warknął wściekle, starając się na niego nie patrzeć. Czyżby było mu głupio?
Za to Seunghyun czuł się zły na siebie, że go wtedy zostawił. I bynajmniej nie tylko przez to, że widząc krwawiący nos i poobijaną wargę swojego syna, pan Kwon na pewno domyśli się, że stało się coś złego i jego szef go zgani, a może nawet wyrzuci,  ale też, że wcześniej sam nie domyślił się, że dzieje się coś niedobrego. Następnym razem powinien być nieco bardziej ostrożniejszy, zważywszy na fakt, że Jiyong nawet nie myśli o jakiejkolwiek współpracy z nim. O ile, ten następny raz jeszcze w ogóle nastąpi.
- To byli tamci spod szkoły? - zapytał, mimo tego, że domyślał się odpowiedzi.
Chłopak pokręcił przecząco głową. Z ust dwudziestolatka wyszedł stłumiony chichot. - Ile ty masz tych wrogów?
Nie dostał odpowiedzi, przez co od razu spoważniał. Milcząc, wyciągnął w jego stronę dłoń.
Jiyong chwilę patrzył na niego jak na kogoś, kto nie wie co robi. Wahając się, przygryzł wargę, czego zaraz pożałował. Syknął cicho, czując jak rana piecze niemiłosiernie. Jakby obwiniając za to bruneta, wysłał mu pełne wyrzutu spojrzenie. Słysząc jego cichy śmiech, jeszcze bardziej się zbulwersował.
- Długo tak zamierzasz jeszcze siedzieć? - dłoń Seunghyuna wciąż czekała na to, że Kwon ją chwyci.
W końcu tak się stało i brunet pomógł mu wstać. Z mętlikiem w głowie obserwował, jak się otrzepuje.
- Co powiesz rodzicom? - to pytanie wyszło mu z ust, jeszcze zanim zdążył się porządnie zastanowić.
- Że pobiłem się w szkole.
Powoli, jasnowłosy zaczął iść w stronę powrotną. - I tak mają mnie gdzieś.
- Nie mają - poprawił go szybko Choi. Może zbyt szybko, dlatego licealista zatrzymał się nagle.
- Niby skąd możesz to wiedzieć? - w oczach szatyna była widoczna złość. - To samolubne, nie widzące nic poza kasą nadęte bufony. A jedynym powodem, dla którego nie chcieliby mnie widzieć w takim stanie byłoby to, że chcą uniknąć skandalu.
Mimo tego, że miał inne zdanie na ten temat, Seunghyun milczał, pozwalając chłopakowi na wyżalenie się. Naprawdę, nie chciało mu się wierzyć, że pan Kwon chciał go chronić tylko ze względu na to by nie zszargać swojego nazwiska. Ale przecież nie mógł udowodnić mu, że tak jest, nie wydając się przy tym.
Ten, jakby czytał mu w myślach, bo za chwilę dodał - I tak się dziwię, że dziś ten pojeb nie wysłał za mną jednego z tych swoich przydupasów by mnie pilnowali. Zazwyczaj jakiś chodzi za mną w tę i we w tę, ale są na tyle niemądrzy, że udaje mi się ich zgubić.
Choi niemal zakrztusił się powietrzem, zdając sobie sprawę z … sytuacji. A więc on był „przydupasem tego pojeba”? Żeby tylko wiedział..
- A tobie co?
Pokręcił pośpiesznie głową, mrucząc ciche „nic”.
- Dziwny z Ciebie człowiek - stwierdził Jiyong, idąc przed siebie.
- I kto to mówi?
- Przecież mówiłem, że jesteśmy do siebie trochę podobni.
Starszy chłopak tylko przytaknął.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Szli, tak jak zdążył domyślić się Seunghyun, w kierunku posiadłości państwa Kwon. Gdy byli już niedaleko przepięknej willi, nastolatek zatrzymał się nagle. Jego ochroniarz z niepokojem patrzył, jak jego oczy zaczynają błyszczeć, niebezpiecznie. W końcu odważył się na zwrócenie uwagi na plakat, który brązowowłosy z taką pasją oglądał. Reklama jakiegoś płatnego koncertu, który miał się niebawem odbyć.
- Perry? - zdezorientowany, wyczytał na głos pseudonim artysty, napisany większą czcionką na plakacie.
Chłopak kiwnął głową, nadal obserwując plakat, jakby to była najcudowniejsza rzecz jaką kiedykolwiek widział.
Seunghyun nie potrafił zrozumieć jego zachowania, mimo, że wiedział o kim mowa. Spytał towarzysza o co chodzi.
- No nie wiesz? To jest jeden z najlepszych koreańskich raperów, jakich słyszałem! Zawsze marzyłem by pójść na jego koncert... - mówiąc ostatnie zdanie, nagle posmutniał ku zaniepokojeniu bruneta. - No tak.
- Co jest?
- Mogę o tym zapomnieć.
Z jego ust wyrwało się głośne, pełne żalu westchnienie. Widząc pytający wzrok towarzysza oznajmił krótko - Rodzice. Zdecydowanie woleliby żebym siedział w grubym sweterku z książką w ręce, słuchając muzyki poważnej.
Choi uśmiechnął się do niego, współczująco.
- Kompletnie nie potrafią zrozumieć, że im bardziej mnie do tego zmuszają, tym bardziej nie chcę być taki jak oni tego chcą. I ja kocham rap, kocham muzykę. Nawet nie zdają sobie sprawy jak wielką radość sprawia mi tworzenie muzyki. Chciałbym występować na scenie, ale mój ojciec pewnie już wybrał firmę, której za kilka lat zostanę szefem.. - zrezygnowany machnął ręką, wolnym krokiem idąc w stronę domu.
Seunghyun chwilę jeszcze postał, patrząc na datę koncertu. Do głowy wpadł mu pewien pomysł. Już chyba wiedział, jak może zbliżyć się do chłopaka.
Jiyonga odprowadził pod bramę posiadłości. Niepewnym wzrokiem spojrzał na dwóch mężczyzn stojących przed drzwiami wejściowymi, ale jeden z nich kiwnął w jego stronę głową. Pewnie wiedzieli kim jest.
Pomachał ręką w stronę szatyna, poczym sam udał się do szkoły po swój samochód.  Miał jeszcze parę spraw do załatwienia.
Uśmiechał się aż do przyjazdu pod komendę.

GoldFish - 2010-08-13 19:23:40

Me jeszcze raz pochłonęło fragment z zapartym tchem~<3
i tak ogólnie ni ma za co dziękować bo to czysta przyjemność była ^^

Co tak bardzo mi się podoba w Prezesowym fiku~
najbardziej (poza stylem, który rybcia ukochała) sposób wykreowania postaci~ ich błyskotliwe dialogi~sam pomysł na fika i to, że się coś ciągle dzieje ^^
Doskonała potrawa dla takiego głodomora jak Krewetek ^^

Kcemy dalej ^^

RENATA - 2010-08-13 19:34:48

Rewelacja, podobało mi się bardzo. Już powoli widać że między nimi zaczyna iskrzyć i to mi się podoba.
"zachowujesz się jak taki pedałek, którego osa ugryzła tam gdzie nie trzeba" normalnie parskłam śmiechem jak zaczęli sobie tak  dogryzać.
Piszesz że teraz bedą się części pojawiały regularnie :good: cieszę się niezmiernie :)

Nulka - 2010-08-13 19:37:31

Nulka jest zachwycona i jasne, że nie zapomniała o tem fiku. Ma dziką nadziieję, że nie dasz długo czekać na kolejną część *błagalny wzrok i mach mach rzęskami.
Wiarygodnie dobrze idzie ci zaplatanie tej historii - wkręciłam się silnie - pomysł tez mi się podoba: tajny agent Tabiś, marał i wredny jest jak trzeba a Ji jest słodki i mednowaty, jednym słowem taki jakiego kocham.
Teksty o małym pedałku miszcz, pwaahahahaha.
Dwie malunie uwagi techniczne, nie bij
Masz małą niezgodność Prezesie: zwykle masz brązowowłosa wersję raz jest jasnowłosa, buzi.
Związek rządu - tę pracę, tę paczkę - całusek w nosek :D,

Sayuki - 2010-08-13 20:10:31

Hah... Bardzo podobało mi się to, że coś się działo. Mam na myśli ten samochód. Przez chwilę się bałam, że mu się nie uda, że go porwą i, że jego 'ochroniarz' będzie miał wielki problem. Na szczęście nic takiego się nie stało. Uff... ^^
Nie mogę się doczekać tego koncertu...

afmin84 - 2010-08-13 21:05:04

Świetna część, powoli, powoli coś się dzieje. Lubię czytać Twoje opowiadania, pisz dalej, czekam na dalsze części, buziaki!

FallForYou - 2010-09-27 21:34:40

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG13 (?)
pairing: G-TOP of course xD
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: treści o używkach, ale nie jest zbyt ostro. Więcej grzechów nie pamiętam XD
od autorki: Fall postanowiła przypomnieć o sobie w fikowym świecie, który ostatnio rozkwita na tym forum :D. Przepraszam, że znowu musieliście czekać, a rozdział może się wydać nudnawy... ale tylko dlatego, żeby następne wydawały wam się wart takiego czekania. A jak wytrzymacie, to za mniej-więcej dwa rozdziały dostaniecie (mam nadzieję)miły Suprajs od Prezesa ^_^. Piąty rozdział jest już napisany, tylko muszę znaleźć czas (i ochotę) na przepisanie go, bo tym razem męczyłam go w szkole.
Aha, nie zbetowane, więc jak mi ktoś wytknie błędy to się nie obrażę. A nawet, mile widziane.
Miłego czytania życzę.



                                                       

4 Rozdział





                 Ciche tykanie ściennego zegara przerywało tę okropną ciszę panującą w pomieszczeniu.
Cóż..
Seunghyun czuł jak kawałki jego duszy umierają, jeden po drugim, sprawiając niemały ból. Bo nic chyba nie boli tak bardzo jak urażona duma i myśl, że kompletnie zawalił swoją robotę. Przynajmniej tak stwierdził po tym, co pan Yang miał mu do przekazania. Odkąd tylko tu wszedł, nie usłyszał ani jednej dobrej rzeczy na temat jego misji.
- W co ty grasz, Choi? - spuścił głowę, słysząc zdenerwowany głos swojego szefa. - Miałeś nie spuszczać go z oczu, a nie łazić sobie niewiadomo gdzie.
- Przepraszam, szefie.
Przygryzł wargę, myśląc, jakie życie jest nie fair. Przecież wytłumaczył mu, że to był tylko przypadek. Dosłownie chwila. Naprawdę się starał, co chyba nie zostało zbytnio docenione.
- Chwila? Phi. - starszy mężczyzna pokręcił głową - Choi, nie powiedziałem ci, że masz robić za jego służącego. Masz go tylko OCHRANIAĆ. Czy nie wyraziłem się dosyć jasno?
- Zrozumiałem - Seunghyun zacisnął dłonie w pięść. Za kogo oni go uważają?
W tej chwili najchętniej wstałby i powiedział, że rzuca tą robotę. Trudno, najwyżej skończyłby jako robotnik na budowie.
Ah, czemu nie posłuchał matki i nie został jakimś lekarzem? Zawsze mógł zostać jakimś ginekologiem…
- To idź i tym razem mnie nie zawiedź. W przeciwnym wypadku pożegnasz się z awansem.
Oczy bruneta otworzyły się szeroko, patrząc na Hyun Suk’a niemal błagalnie.
- Czekam na jakieś postępy - usłyszał jeszcze na odchodne. Żegnając się z pracodawcą, ukłonił się lekko, poczym wyszedł z jego gabinetu.
Po drodze do wyjścia, zajrzał jeszcze do pomieszczenia, w którym siedział jego najlepszy przyjaciel.
- Cześć - zwrócił się do krótkowłosego bruneta, siedzącego przy komputerze - No i wiadomo już coś?
Obserwował jak młody mężczyzna w zabawny sposób marszczy brwi, ze skupieniem przeglądając sterty papierów leżących na biurku. W końcu podał Seunghyunowi kopertę z, jak się domyślał, danymi pewnej osoby.
Podczas gdy on przeglądał zdjęcie groźnie wyglądającego Koreańczyka, jego przyjaciel postanowił opowiedzieć mu w skrócie o  paru rzeczach z nim związanych.
- Zgodnie z naszymi informacjami ten samochód należy do jednych z ludzi szefa jednej z koreańskiej mafii,  Jung Min Joon. Facet ma już na koncie różne rozboje i napady, jak to bywa. No i handel narkotykami. Nie wiem w co ten cały Kwon się pakuje, ale zapowiada się ciekawie. Musi mieć naprawdę nie pokolei we łbie, skoro naraża rodzinę na takie niebezpieczeństwo dla kariery - z jego ust wyrwał się cichy chichot. Jednak przyszłemu agentowi nie było do śmiechu.
- Wydaje mi się, że to nie on, a jego syn się w to pakuje - oznajmił, odkładając kartę na biurko.
Jego towarzysz zagwizdał, zaintrygowany. Seunghyun zaś zastanawiał się, czy ten przypadkiem nie ma czegoś z rękami, bo od dłuższego czasu był skazany na słuchanie dźwięku włączanego długopisu.
- Ten twój podopieczny?
Przytaknął.
- A wspominał coś o tym? Myślisz, że bierze od niego narkotyki? Bo pieniędzy chyba nie pożycza..
- Co do narkotyków, bardzo możliwe. Wiesz, przechodzi teraz przez cały ten okres buntu.. I nie, nie wspominał. Chłopak jest bardzo zamknięty w sobie i myślę, że tak szybko mi nie zaufa żeby powiedzieć o swoich problemach w najbliższym czasie. W każdym razie, jeszcze trochę poczekamy na wynik tej sprawy - westchnął cicho - ale zrobię co w mojej mocy.
- Naprawdę wziąłeś sobie do serca ten awans.
- Nie, tu chodzi o życie ważnego człowieka - poprawił go, z nutką ironii w głosie. Po chwili obaj wybuchnęli śmiechem.
- Powodzenia.
Czarnowłosy mruknął ciche “nie, dziękuje” i był już przy drzwiach, gdy nagle się zatrzymał.
- Youngbae..
- Tak? - małe, brązowe oczy zatrzymały się na nim.
- Wieczorem u Ciebie?
- A, nie. Jihye urwie mi łeb, jak znowu się dowie, że robię z naszego mieszkania dyskotekę podczas jej nieobecności, a jutro wraca z delegacji. Za to Daesung przebąkiwał, że chętnie nas przyjmie.
- Rozumiem. To do zobaczenia - w drzwiach wyminął jakąś brązowowłosą, młodą kobietę, która zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem. Zignorował ją, myśląc, że ma ważniejsze sprawy na głowie. Dobrze, że dziś spotka się z Dae. Wygląda na to, że wszystko załatwi jednego dnia.
                                       
                 - Chcesz zabrać dzieciaka na koncert Perry’ego?! – tak jak zamierzał, poruszył ten temat podczas ich wieczornej „popijawy”, kiedy to we trójkę w kółeczku siedzieli na podłodze, wypijając hektolitry piwa, w międzyczasie dyskutując o różnych, jakże męskich sprawach, których zapewne zwykłe kobiety nie zrozumiałyby, od czasu do czasu przypieczętowując słowa zagryzanymi chipsami, albo innym niezdrowym żarciem. Jak zazwyczaj obgadywali sposób bycia ich partnerek życiowych – w przypadku Seunghyuna raczej tylko łóżkowych. Tym razem brunet nie omieszkał wspomnieć im o młodym Kwonie, którym przyszło mu się zajmować. W tym też wyjawił swój niecny plan, jakim było zafundowanie dzieciakowi koncertu swojego idola, co jego przyjaciele przyjęli z zaskoczeniem. Daesung, brązowowłosy młody mężczyzna, z którym znał się już od parunastu lat, otworzył nawet szerzej oczy, a co za tym idzie, sprawił, że stały się one bardziej widoczne. Cóż, to nie był codzienny widok, ale tym razem czarnowłosy nie potrafił pojąć co, w tym jest takiego dziwnego. Może rzeczywiście nie należał do osób, które chętnie sprawiają komuś prezenty, ale w każdym człowieku następuje jakaś zmiana?
- No i co w tym złego? Przecież nie grają tam muzyki poważnej by się od razu dziwić  -  prychnął pod nosem z uniesioną brwią, po czym skosztował łyk brązowawego płynu ze szklanej butelki. – To jego idol, a chłopak sam nie pójdzie, bo mu starzy nie pozwalają, a koncert takiej gwiazdy tu w Korei nie może być aż tak drogi, żeby nie było mnie stać na bilety, prawda?
Szatyn kiwnął niepewnie głową, patrząc mężczyznę, jakby nieobecnym wzrokiem.
- Dla ciebie może nie… - odparł cicho.
- Ale to naprawdę nie w twoim stylu Seunghyun, że wydajesz pieniądze na taką osobę, której w dodatku nie znasz – poparł go Youngbae.
Przez chwilę, między nimi zapanowała cisza przerywana szelestem paczki po chrupkach.
- Tu nie chodzi o osobę – starał się im wytłumaczyć Choi, jak zwykle, nadmiernie gestykulując, gdy się za bardzo w coś wczuwał – tu chodzi o mój awans. Moją przyszłość. Cel w życiu.
- Ale nawet, myślisz, że po tym jak go weźmiesz na ten koncert, od razu ci zaufa?
Spojrzał na krótkowłosego bruneta. Czy on zawsze musiał martwić się na zapas?
- To jeszcze dziecko. Na pewno w jakiś sposób zamydli mu to oczy.
Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, jak podle to zabrzmiało. Jakby rzeczywiście, widział w nim tylko bilet w jedną stronę do zostania agentem. Jednak częściowo tak rzeczywiście było . Poza tym cały czas pamiętał ten błysk w jego oczach na widok tej jakże zachęcającej reklamy, widział, że chłopak ma pasję, której niestety nie pozwalają mu rozwijać.
A on, jako dobry człowiek, powinien pomagać innym, prawda?
- No dobrze, zobaczę co da się zrobić. Nie obiecuję jednak, że te bilety nadal będą do zdobycia. Koncerty takich gwiazd jak właśnie Perry zawsze rozchodziły się jak świeże bułeczki – uśmiechnął się prosząco do Dae, na co odpowiedział mu wywrót oczami. – a jeśli stracę pracę przez to twoje głupie „pomaganie ci” to ty będziesz zarabiać na mnie i moją rodzinę.
- Nie martw się, jeśli dzięki temu dostanę awans a twoja żona urodzi ci syna, to już wujcio Seunghyun zrobi z niego dobrego agenta. – zapewnił, ciesząc się, jakby miał dostać gwiazdkę z nieba.
- Może jednak nie? Obawiam się, że to się może źle skończyć.
- No właśnie, jeśli będzie taki sam jak ojciec, to może sobie przez przypadek sam dać kulkę w łeb – nabijał się z brązowowłosego Bae, przez co dostał kuksańca w ramię. Seunghyun tylko się zaśmiał, obserwując tę dwójkę. Naprawdę lubił spędzać z nimi czas. Wiedział, że zawsze mógł na nich polegać, a ostatnimi czasy trudno o takich przyjaciół. Uważał się za wielkiego szczęściarza.
Jednak wciąż… czuł się odrobinę samotny.
Przeniósł wzrok gdzieś w bok. Ciekawe, co mógł teraz robić Jiyong?
                                           
                 Będąc w klasie, obserwował go prawie cały czas. Zwłaszcza dzisiaj, trzymał się wyjątkowo na uboczu. Nie widział go nawet za dużo z Seungrim, a może tylko potwierdzały się jego przypuszczenia, że chłopak nie był zbyt serio przez Jiyonga traktowany. Chociaż Seunghyunowi już od początku wydawał się być zbyt upierdliwy na to, by utrzymywać z nim jakieś kontakty.
Przykuł jego szczególna uwagę, gdy siedząc w ostatniej ławce koło okna, namiętnie bazgrolił coś w zeszycie. Czarnowłosego rozbawiło to, co ten chłopak wyprawiał z językiem, gdy się nad czymś mocno skupiał. Chociaż, było to w jakiś sposób prowokujące, ale nie sądził, żeby robił to specjalnie. Jiyong wyglądał teraz na będącego w zupełnie innym świecie, a przynajmniej jego miny i duże, zapewnie drogie słuchawki, z których słuchał muzyki, sprawiały takie wrażenie.
Korzystając z okazji, że nauczyciel jeszcze nie wszedł do klasy, pozwolił sobie usiąść koło niego. Jednym ruchem odchylił mu lekko jedną słuchawkę i przybliżył swoje usta do jego ucha.  - Co piszesz?
Ten spojrzał na niego zaskoczony. Chyba nie spodziewał się jego w tym miejscu.
Chwilę patrzył na niego, jakby wybudzał się z jakiegoś transu. Albo po prostu, przyzwyczajał się do jego widoku.
- Nic takiego – pokręcił przecząco głową, wracając z powrotem do pisania, w międzyczasie poprawiając srebrne słuchawki.
Brunet prychnął pod nosem. Zamierzał go ignorować na rzecz tego czegoś? Swoją drogą, naprawdę był ciekawy, co tam ten cały Kwon bazgrolił. Sądząc po jego wczorajszej wypowiedzi, był to tekst jakiejś piosenki. A przynajmniej tak mu się wydawało, patrząc na ułożenie tekstu. Na pewno nie było to żadne opowiadanie. Ewentualnie wiersz, ale kto go tam wie?
Dla upewnienia się, próbował zajrzeć mu jakoś przez ramię, co spotkało się tylko z większym niezadowoleniem nastolatka.
- Nie masz innych zajęć? – odwarknął, gwałtownie zamykając zeszyt.
- Jak widzisz, nie – odpowiedział mu mężczyzna ze spokojem w głosie, nie będąc wcale urażonym jego zachowaniem. – Chcę po prostu wiedzieć co tam piszesz.
- I w czym pomoże ci ta informacja? – z kolei Jiyong wydawał się być coraz bardziej zirytowany postawą swojego rozmówcy.
- W zaspokojeniu swojej ciekawości.
Albo mu się zdawało, albo zauważył, jak chłopak zaciska dłonie na okładce zeszytu. - Dlaczego się mną tak interesujesz?
Seunghyun wzruszył ramionami.
- Nie wiem.
Jiyong otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz szybko je zamknął, rezygnując z dalszej konwersacji. Spojrzał na tylko na czarnowłosego z jakimś smutkiem w oczach. Smutkiem i jakby.. nadzieją? Nie potrafił tego zrozumieć. Ale te brązowe oczy, wydawały mu się być piękne, jak nigdy wcześniej. I to go zmartwiło.
Zmieszany, odwrócił wzrok na podłogę, jakby bojąc się konsekwencji swoich myśli. Ale chyba nie było w nich nic złego? Zwłaszcza, że były to myśli. Nie słowa. Nie czyny. Nikt się przecież nie dowie.
Na szczęście, w tej chwili do klasy wparował nauczyciel, przepraszając za spóźnienie. Inaczej, nie był pewien, jakby mogło się to skończyć. W każdym bądź razie pożegnał się z jasnowłosym, który chyba i tak go już nie słuchał i przeniósł się na swoje określone miejsce. Przed wyjęciem zeszytu zerknął ukradkiem jeszcze raz na niego a chęć kupna tych biletów na koncert jeszcze bardziej w nim wzrosła.

                 Od tamtej pory, nie odezwał się do niego słowem. Może mu się zdawało,  ale Jiyong specjalnie go unikał, nawet się z tym nie kryjąc. Nie odpowiadał na żadne zaczepki, również te, dotyczące ich planu lekcji. Po prostu zostawiał go oniemiałego, zdezorientowanego na środku korytarza,  samemu idąc do młodszego od siebie kolegi.
Choi naprawdę nie miał pojęcia, co o tym myśleć. Czyżby aż tak mu się naraził wtedy, gdy przerwał mu w pisaniu? Jakby to była niewiadomo jak ważna rzecz. Ale w końcu, Jiyong był jeszcze dzieckiem. Do tego bardzo rozpieszczonym. A tacy jak on mają różne swoje widzimisię.
W każdym bądź razie, coraz bardziej tracił nadzieję, że ten jeszcze będzie chciał mieć z nim coś wspólnego, dopóki nie usłyszał jego donośnego wołania, zaraz po tym, jak jego samochód opuścił teren szkoły.
- Seunghyun! – zdziwiony zatrzymał auto, z zaciekawieniem wpatrując się w boczne lusterko. Tak jak się domyślał, zauważył brązowowłosego biegnącego w jego stronę.
Choć w głębi duszy cieszył się, że Jiyong znów się nim interesuje, wolał nadal skrywać to pod maską obojętności. Z udawaną niechęcią, uchylił szybę od strony pasażera.
- Czego chcesz?
Nastolatek zbliżył się do niego, przez chwilę nie udzielając odpowiedzi, jakby próbując złapać oddech.
- Zabierz mnie stąd – powiedział cicho, ale na tyle, żeby Seunghyun go usłyszał.
Przez moment nie wierzył w to co słyszy. Może ma jakieś omamy?
- S-słucham? – upewnił się, zbliżając swoją twarz bardziej w stronę okna.
- Po prostu mnie stąd zabierz – głos licealisty stał się o wiele bardziej stanowczy, a wyraz twarzy bardziej proszący, niż przed chwilą. – Gdziekolwiek. Byleby teraz.
Obserwował, jak chłopak przerażony rozgląda się na boki.
- Nie zajmę ci dużo czasu, naprawdę. – dodał, nerwowo machając rękami.
Seunghyun tylko westchnął. Co mógł zrobić?
- Wsiadaj – oznajmił, otwierając chłopakowi drzwi. Ten skorzystał niemal od razu, w ramach podziękowań obdarowując mężczyznę uśmiechem.
Odezwał się do niego dopiero, gdy zatrzymali się na światłach przy trzecim skrzyżowaniu, kiedy to Jiyong przestał nerwowo spoglądać na boczne lusterko, jakby w obawie, że ktoś ich śledzi.
- To gdzie cię wysadzić? – zapytał, zerkając to na niego, to na światło.
Młody Kwon spojrzał na niego zdezorientowany.
- Przecież powiedziałem, żebyś mnie gdzieś zabrał.
- A kim ja do cholery jestem? Twoim szoferem?!  – przez ten krzyk szatyn nie odważył się więcej na niego spojrzeć. Brunet tylko widział jak nerwowo zaciska palce.
W taki sposób jego stosunki z tym chłopakiem nigdy nie ulegną polepszeniu. Ale to co się między nimi działo było jednym wielkim bałaganem spowodowanym tym wahaniom nastojów Jiyonga, a on miał już tego serdecznie dość. Z jego ust wyrwało się ciche westchnienie.
- Po prostu nie mam czasu ani ochoty na takie głupoty – odparł, już spokojniej.
W tej chwili, brązowowłosy chwycił za klamkę, równocześnie mrucząc ciche „przepraszam”. Już miał otworzyć drzwi, gdy Seunghyun mocno szarpnął go za kurtkę w swoją stronę, tym samym go powtrzymując.
- Nie będziesz mi wychodzić z wozu na środku ulicy – warknął do niego, patrząc na niego z irytacją. Ale Kwon również nie zamierzał być miły.
- Możesz mnie łaskawie puścić?
Obaj zmierzyli się morderczymi spojrzeniami.
- A uspokoisz się?
- Przecież ci przeszkadzam… - burknął szatyn, wyszarpując się z jego uścisku. Choi puścił go, widząc, że chłopak nie zamierza już nic robić. Ze spokojem odwrócił wzrok w stronę drogi, ruszając samochód.
- To gdzie chcesz jechać? – spytał, tymczasowo jadąc gdzieś przed siebie. – jesteś głodny, albo masz jakieś inne życzenia?
Jego towarzysz milczał, jakby zajęty obserwowaniem tego, co się dzieje za szybą.
„ W co on gra?” Seunghyuna zaczynało to już denerwować. Otworzył usta, chcąc go ponaglić, ale w tej chwili Jiyong zaczął mówić.
- Tam gdzie nie będzie zbyt dużo ludzi. Jakiś park, albo coś…
Przytaknął. Dobrze, że znał miejsce, w którym się obecnie znajdowali i wiedział, gdzie w pobliżu znajduje się ładny park.
- Czemu tak nagle? – dopytywał się, w międzyczasie włączając kierunkowskaz.
Jasnowłosy długo zwlekał z odpowiedzią. Przez całą drogę rozmawiał na każdy temat, starając się nie mówić o powodzie, dla którego zachciało mu się tej całej przejażdżki. Dopiero, gdy siedzieli już w parku, na jednej z ławek znajdującej się naprzeciwko jakiegoś stawu, wyjawił mu prawdę.
- Myślę, że mnie śledzili – powiedział ni stąd ni z owąd. Seunghyuna nie zdziwiła ta odpowiedź, wręcz przewidywał ją już od samego początku.  Nie sądził, żeby  Jiyong chciał z nim przebywać, bez żadnej przyczyny.
- Wiesz kto dokładnie? – spojrzał na chłopaka, wpatrującego się w błyszczącą taflę wody. Szatyn zaprzeczył ruchem głowy.
- A kim byli ci z wczoraj…? Twój ojciec ma coś z nimi wspólnego?
- Mój ojciec nie ma o nich pojęcia… - w głosie nastolatka było słychać wyrzut. „Nawet nie wiesz, jak się mylisz” dopowiedział w myślach jego ochroniarz, krytycznie przyjmując jego zachowanie. Według niego, Jiyong zachowywał się jak dziecko, które koniecznie chciało być zauważone przez swoich wiecznie zajętych rodziców. I już nie wiedział, czy powinien mu współczuć, czy po prostu zacząć się z niego śmiać…
- Masz u nich jakiś dług? Sprzedają Ci narkotyki? – nie przestawał się jednak wypytywać. Bądź co bądź, to było ważne, a szatyn był blisko wyjawienia mu prawdy.
- Nie chcę o tym gadać – młody Kwon wstał z ławki i podszedł do jeziora, przed tym chwytając jakiś kamień, który zaraz rzucił na wodę, tak, żeby ten odbił się jeszcze parę razy. Jakby w zamyśleniu, obserwował jak z głośnym pluskiem, znika pod wodą. Gdy mężczyzna podszedł do niego, spytał cicho – wszystko ma swój koniec, prawda?
- A ciebie co wzięło na takie tematy? Myślałem, że jako syn polityka, nie powinieneś się tym przejmować.
- Za dużo myślisz – chłopak schylił się z zamiarem chwycenia kolejnego kamienia, ale  jego ochroniarz uprzedził go, po chwili podając mu parę szaro-brązowych kamyczków i patrzył jak podzielają los poprzednika. – Wszystkim się wydaje, że to super być dzieciakiem kogoś sławnego.
Zaintrygowany brunet odwrócił głowę w jego stronę, unosząc jedną brew ku górze.
- A tak nie jest? – droczył się z nim, chociaż w rzeczywistości nie miał dużego pojęcia na ten temat. Od urodzenia wychowywał się w normalnej, może trochę biednej rodzinie, którą musiał sam utrzymywać, nie będąc jeszcze nawet pełnoletnim. To oczywiste, że jak większość ludzi jego pokroju, zazdrościł tym lepiej ułożonym. Skoro według mediów, dzieciaki różnych gwiazdorów prowadziły bezproblemowy żywot, jak mógł sądzić inaczej?
- Zależy. Jeśli chodzi o sprawy materialne, to oczywiście, że wspaniale. Zazwyczaj dostaję to co chcę, więc na to nie narzekam. No, chyba, że chodzi o jakieś ważniejsze sprawy jak na przykład ten zbliżający się koncert Perry’ego to… - urwał, mając pewność, że Seunghyun domyśli się, co ten miał na myśli.
-… to źle, bo czasem nie mają pojęcia na czym ci naprawdę zależy? – brunet dokończył za niego.
Chłopak przytaknął, po czym zaraz dodał – nie dają mi też samemu wybierać. Myślą, że jak sami ustalą za mnie moją przyszłość, to już mają problem z głowy. A czy mi się to podoba, to już ich nie obchodzi. I jeszcze ci wszyscy ochroniarze, którzy mnie pilnowali od rana do nocy i uważanie na skandale…
Seunghyun miał nadzieję, że ten nie odkrył jego nikłego uśmiechu, który pojawił się, gdy usłyszał tekst o ochroniarzach. Odchrząknął głośno, starając się zmusić do normalnego zachowania. Na szczęście, ten chyba nie zauważył w nim żadnej zmiany, ponieważ znowu zaczął mówić, siadając na trochę wilgotnej od rosy trawie. – Czasem po prostu chciałbym być traktowany jak normalny nastolatek i syn, wiesz?
Ciemnowłosy nie odpowiedział. Kucnął tylko obok niego i objął go przyjacielsko ramieniem.
Trwali tak przez długą chwilę.

                 Kilka godzin później, z szerokim uśmiechem, wychodził ze sklepu muzycznego, w którym pracował Daesung. Po półgodzinnym wykładzie, że będzie żałować, po piętnastu minutach narzekania młodszego przyjaciela i po pięciominutowym wręczaniu gotówki (które trwało tak długo za sprawą chłopaka, co chwila pytającego czy na pewno chce to zrobić, jakby to była naprawdę straszna i niebezpieczna rzecz), wreszcie otrzymał dwa bilety na jutrzejszy koncert. Już sobie wyobrażał minę Jiyonga, gdy wieczorem zawiezie go pod Seoul Olympic Stadium i mimowolnie robiło mu się jakoś tak cieplej na duszy. Po tym wszystkim co dzisiaj usłyszał, wyczuwał, że chłopak powoli się przed nim otwiera… tylko czemu, teraz nabrało to dla niego zupełnie innego znaczenia, niż miało wcześniej?
„Zmieniłeś się, chłopie” przypomniał sobie słowa Youngbae. Może coś w tym było.
Zręcznie wyjął z przedniej kieszeni spodni komórkę i wykręcił numer do brązowowłosego, który„przypadkiem”, podczas długiej konwersacji wydobył od Seungriego.
Jeden sygnał… drugi… co on robi?
Poczta głosowa. Rozłączył się natychmiast, nie rezygnując jednak z kontaktu z nim. Otworzył okno z wiadomością tekstową.
„ Jutro o 17 pod twoim domem. Nawet nie waż mi się wymigać…” wystukał szybko i wysłał pod jego numer.
Już nie mógł doczekać się jutra.

Nulka - 2010-09-27 22:46:41

Słoneczko Nuleczka zrobiła co miała zrobić więc o bądkach nie będzie pisać - oj troszki groszki pogładzić.
Zazdroszczę ci umiejętności normalnego opisywania codzienności - u mnie wyszystko musi być udziwnione przez moje synestetyczne  świata postrzeganie. Cudny motyw wprowadzenia pozostałych chłopczyków do historii - oni dorośli i Dae i Bae ino Ji w mundurku został ^^ I kcem dalej. I Hyuniemu zadrżało lekko serduszko

RENATA - 2010-09-28 06:00:40

Dzięki temu ze podobało mi sie i to bardzo wybaczam ze musiałam tak długo czekać na kolejny part :)
Już się nie mogę doczekać reakcji JI na bilet . Chcę już część dalszą :D

Sayuki - 2010-09-28 08:19:34

Oj, ja też bym kciała zobaczyć jego reakcję na ten bilet. No i w ogóle chciałabym już relację z koncertu, bo przecież oprócz tego, że coś zobaczą musi się tam też coś stać.
Czekanie na nowy part wybaczam, bo ten był - jak dla mnie - wystarczająco długi, by wynagrodzić cierpliwe czekanie.

GoldFish - 2010-09-28 16:27:38

Z przyjemnością pochłonęłam ten fragment Twojej twórczości jeszcze parę razy ~^^
i nie zmieniłam zdania podoba mi się~no niektóre teksty (już wiesz które między innymi) naprawdę mnie powaliły ^^
czekam na dalszą część bo nie wiem jak Cię mam jeszcze chwalić ^^
(nagrodę za świetny part dostaniesz od narzeczonego x3)

Kiane - 2010-09-29 13:05:09

Fragment o oczach Dae świetny.
Miło się czyta. Podoba mi się że akcja rozkręca się powoli. Czekam na następną część.

afmin84 - 2010-09-29 17:07:03

A ja nie potrafię doczekać się już piątego rozdziału; świetne jest, wciągnęło mnie w swoje głębiny

FallForYou - 2010-10-04 22:16:35

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG13 (?)
pairing: G-TOP of course xD
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: mega różowo i przekoloryzowano. Więcej grzechów nie pamiętam XD
od autorki: Wow, jakoś wyrobiłam się w tydzień. Ale następny będziecie musieli poczekać trochę dłużej, bo się już w szkole nie wyrabiam.
Dzisiejszy rozdział trochę cukierkowaty, ale od następnego nie będzie już tak kolorowo. Aha i jakby ktoś nie wiedział w rozdziale zamieściłam fragmenty piosenek "Lies" Bangów, oraz "Storm" i "Get Ready" Perry'ego. Warto zobaczyć mv do nich, bo w obu występuje mały GD.
Na końcu dziękować Nulce za zbetowanie.
I życzę miłego czytania ^_^



                                                       

5 Rozdział





                 Przed domem Jiyonga znalazł się tak, jak mu napisał – punkt siedemnasta.
Rozczarował się, widząc, że przed bramą budynku nikt na niego nie czeka, jednak nie zraziło go to zbytnio. Musiałby być bogatym głupkiem, gdyby teraz zrezygnował z tego całego przedsięwzięcia, po tym jak zapłacił za bilety.  Samochód zostawił gdzieś na ulicy i podszedł pod dom chłopaka.
- Choi Seunghyun – przedstawił się ubranym w czarne garnitury ochroniarzom, pokazując swoją odznakę. Wypuścili go bez większego zastanowienia, co trochę zdziwiło bruneta. Nie przyglądali się nawet policyjnej legitymacji, a przecież równie dobrze mogła być fałszywa.
                 Rozejrzał się po pomieszczeniu. Znajdował się właśnie w dość dużym salonie, gustownie ozdobionym  dodatkami. Widać, że nie brakowało tu kobiecej ręki, która nade wszystko upodobała sobie egzotyczne kwiaty i obrazy europejskich malarzy. Jego wzrok spoczął na jednym z nich. Nakreślony różnym rodzajem barw, oddzielającym morze od nieba, a niewyraźna postać patrzyła na niego z rozpaczą. Nie wiedząc czemu, pomyślał o Jiyongu.
- To „Krzyk” Muncha. – usłyszał nagle czyjś głos. Zaskoczony, spojrzał na  stojącego obok mężczyznę. Skłonił się lekko w jego stronę. Po raz pierwszy miał „zaszczyt” spotkać się z ojcem chłopaka, którego pilnował.
- 1983? – spytał, albo raczej przeczytał informację znajdującą się na małej plakietce z ramki, udając niezbyt wzruszonego tym spotkaniem, jak na poważnego ochroniarza przystało. Nie mógł zachowywać się jak jakiś dzieciak, który ogląda rzeczy po raz pierwszy.
Pan Kwon wydawał się być pod wrażeniem. - Zgadza się. Interesujesz się sztuką?
- Staram się wzbogacać swoją wiedzę, na każdy temat. Pomaga mi to w pracy. – stwierdził, uśmiechając się sztucznie.
Pan Kwon tylko pokiwał głową na znak, że rozumie. Z wyrazu jego twarzy Seunghyun nie potrafił nic wyczytać. Twarz pokerzysty cechowała chyba każdego polityka.
- Pokój mego syna znajduje się na pierwszym piętrze – oznajmił w końcu, po chwili ciszy – jestem wdzięczny, że jednak postanowiłeś się nim zająć.
- Taka moja praca – brunet jeszcze raz skinął głową w jego stronę, po czym skierował się ku schodom. Będąc już na górze, usłyszał cichą muzykę, graną nieśmiało z jakiegoś pokoju. Spokojna melodia przyjemnie pieściła mu uszy.  Jak zahipnotyzowany szedł w stronę pomieszczenia, z którego dochodził dźwięk.
Niepewnie zajrzał przez szparę pozostawioną między framugą a uchylonymi drzwiami.
Nie zdziwił się, widząc przed białym fortepianem znaną brązową czuprynę.
Więc rzeczywiście bardzo cenił sobie muzykę, a Seunghyun dopiero teraz zauważył jak wredną była kochanką. Bawiła się nim uwodząc, rozpalając jego zmysły, a potem porzucając. A mimo to, Jiyong kochał ją bez opamiętania.  Czarnowłosy skrycie zaczął jej zazdrościć. Tylko jej, ten chłopak był w stanie tak bezgranicznie zaufać.
Zaciekawiony, zmarszczył brwi, słysząc cichy śpiew. Nawet nie przypuszczał, że szatyn miał tak wspaniały głos.

„ Neujeun bam biga naeryeowa neor deryeowa. Jeoeun gi-eog kkeute dwicheogyeo na….”

Dość szybko wypowiadane słowa brzmiały z jego ust jak poezja, która od razu poruszyła serce dwudziestolatka. Mężczyzna był pewny, że ten chłopak skrywał w swojej  duszy wielki talent, któremu ktoś powinien pomóc wydobyć się na zewnątrz.

„ …I'm so sorry but I love you da geojismar…”

Choi nawet nie pamiętał, kiedy zaczął lekko podrygiwać w rytm melodii, która stawała się coraz żywsza. Ale pamiętał huk rozlegający się z piętra niżej i zmieszany wzrok Jiyonga, gdy zdał sobie sprawę z jego obecności.
Nawet nie miał czasu, by się ukryć za drzwiami. Ciało odmówiło posłuszeństwa, jakby wcale nie miało zamiaru się stąd ruszyć.
- Przepraszam  - wymsknęło mu się.
- Jak długo tu jesteś? – głos chłopaka brzmiał na wpół z wyrzutem, na wpół z nadzieją, która szybko zniknęła niczym niepewny płomyk, zdmuchniety przez porywisty wiatr.
- Wystarczająco długo – podszedł do niego – to twoje…?
Młodzieniec skinął nieśmiało głową, lekko się rumieniąc.
- Twoi rodzice nie wiedzą co robią, nie pozwalając rozwijać ci tego talentu – Seunghyun pozwolił sobie kontynuować – masz talent.
- Mi się nie podobało  - odpowiedział krótko szatyn, chwytając kartkę, na której miał zapisane nuty i przyglądając się jej krytycznym wzrokiem. – pomyliłem się w dwóch miejscach, a to źle.
- Daj spo.. – dwudziestolatek chciał go jakoś pocieszyć, ale ten mu nie pozwolił.
- Nie – Jiyong podniósł głos, zirytowany – w ogóle, co ty tu robisz?
- Pisałem ci wczoraj, że przyjadę o siedemnastej.
- Po co?
Seunghyun tylko przewrócił oczami, przedrzeźniając go. – Musisz zadawać tyle bezsensownych pytań? Zbieraj się – powiedział w końcu. – Nie mamy czasu.
Jiyong zmierzył go nieprzychylnym spojrzeniem. Powoli, wstał z krzesła i zbliżył się do niego, nie urywając z nim kontaktu wzrokowego.
- Co ty kombinujesz? – zapytał, marszcząc brwi, w ten swój zabawny dla Seunghyuna sposób.  W tej chwili ten dzieciak zachowywał się jak jakiś detektyw będący blisko rozwiązaniu zagadki. Zaśmiał się na tę myśl.
- Jeżeli ze mną nie pójdziesz, to się nie dowiesz – oznajmił tylko, rozbawiony ciekawością, która zawładnęła szatynem.
- A skąd mam wiedzieć, że mi czegoś nie zrobisz?
- Sam sobie wyrządzisz krzywdę, jeśli nie pójdziesz.
Wargi bruneta wykrzywiły się w lekki półuśmiech. Małe dołeczki, które wytworzyły się przy kącikach jego ust sprawiały, że uśmiech wyglądał jeszcze bardziej tajemniczo.
Jiyong  nie miał innego wyboru jak tylko poddać się temu urokowi. Chwycił bluzę zwisającą na oparciu krzesła i założył ją. To samo zrobił z wyjętą z szafy gwiaździstą,biało-czarną  arafatką, którą luźno związał sobie na szyi.
- Możemy iść – otworzył szerzej drzwi od pokoju, gestem ręki pokazując mu żeby wyszedł na korytarz. – Skoro aż tak bardzo ci się śpieszy to nie pokażę ci swojego pokoju – dodał, rozczarowanym głosem. Seunghyun ostatni raz obrzucił badawczym spojrzeniem pomieszczenie. Rzeczywiście, nie wyglądało na sypialnię chłopaka, prędzej na jakąś salę muzyczną. Zaraz podzielił się z nim swoimi przypuszczeniami.
- Racja, mój pokój jest tam – szatyn wskazał na drzwi znajdujące się naprzeciwko. Na nich była powieszona karta z dość wyraźnym napisem „Wstęp Wzbroniony” ozdobiona czymś przypominającym gwiazdki.
Brzmiało groźnie.
- Ale i tak większość czasu spędzam tutaj. Wstawili mi tu fortepian, bo nie wiedzieli, co zrobić z tego pokoju.
Zamknął przed brunetem drzwi i szybkim krokiem zmierzali ku wyjściu z willi.
Gdy mijali już ochroniarzy, chłopak przystanął nagle.
- Właściwie, jak się tu dostałeś? – wypalił nagle patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek, jakby odkrywał właśnie jakąś mroczną tajemnicę.
Czarnowłosy zaśmiał się niezręcznie.
- Dostałem się oknem – zażartował w celu rozluźnienia atmosfery, ale Jiyong nie wyglądał na rozśmieszonego.
Uśmiech na ustach Seunghyuna diametralnie znikł.
- Powiedziałem, że jestem twoim przyjacielem – odpowiedział już poważnie, mając cichą nadzieję, że to drobne kłamstwo zadziała. Ten tylko westchnął, krzyżując ręce na piersi. - A to prawda? Jesteśmy przyjaciółmi? – jego głos był pozbawiony jakichkolwiek emocji.
- Nie wiem, Jiyong, proszę cię… - machnął rękami w bezradności, nie mając już pojęcia co zrobić, by Kwon zakończył już te swoje przesłuchanie.
- Nawet Seungriego nie wpuszczają, kiedy posługuje się takim tekstem.
Serce ciemnowłosego zabiło mocniej. Nie lubił mieć wyrzutów sumienia, a co dopiero być przyłapywanym na kłamstwie. Ale mógł się domyśleć, że tak będzie.
Niemal paląc się ze wstydu, odwrócił wzrok.
- Dużo masz jeszcze tych pytań? Jeszcze trochę, a będą nici z niespodzianki.
- I dobrze – burknął szatyn – nie lubię niespodzianek.
„I kto tu kłamie?” przeszło mu przez myśl, widząc w oczach Jiyonga zdradliwy błysk na wzmiance o niespodziance. Wzruszył ramionami – Nie to nie. Cześć
Odwrócił się do niego plecami, ruszając przed siebie. W myśli odliczał czas, któremu zajmie chłopakowi rozmyślenie się.
Jeden… Dwa… Trzy…
Uśmiechnął się, słysząc jak nastolatek podbiega do niego.
- A jednak? – zapytał go, gdy ten dorównał mu kroku. Swój uśmiech szybko zamaskował pod maską obojętności.
- Jestem ciekawy co tam dla mnie przygotowałeś – powiedział tylko, dumnie poprawiając na szyi arafatkę. Grzecznie poczekał, aż Seunghyun otworzy mu drzwi do samochodu i wsiadł do niego.
- Daleko jedziemy? – dopytywał się, wsłuchując się w głośny warkot uruchamianego silnika. Wciągnął powietrze, próbując zlokalizować czym dokładnie pachnie wnętrze auta mężczyzny, ale nic inteligentnego nie przychodziło mu do głowy. Nawet nie był w stanie określić, czy miał coś wspólnego z jego dezodorantem, dlatego bezradny wpatrywał się w kiwający się breloczek reklamujący jakąś firmę, wiszący na głównym lusterku.
Z ust agenta wyrwał się cichy śmiech.
- Rodzice zakazują ci się oddalać po lekcjach od domu? Biedne dzieciątko… - mruknął ironicznie, zerkając na brązowowłosego, który teraz oburzony lekko uderzył go w ramię. – Nie.
- To czego jęczysz?
- Czysta ciekawość.
- Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? – podczas jazdy, od czasu do czasu zerkał na chłopaka, siedzącego z policzkiem przyciśniętym do szyby. Znudzony obserwował co się dzieje za oknem, jakby szukając jakiejś wskazówki gdzie aktualnie się znajdują. Na pytanie Seunghyuna mruknął niewyraźnie – mam wrażenie, że już dawno przyszykowali tam dla mnie miejsce.
Gwałtownie oderwał się od szyby, widząc ogromny tłum przed jednym z budynków. Kilka minut zajęło mu zrozumienie, przy jakim obiekcie się znajdują. Westchnął głośno.
- Dziś koncert Perry’ego – oznajmił smutno, wracając do poprzedniej pozycji.
Mężczyzna w zamyśleniu przyznał mu rację, będąc zajęty rozglądaniem się za wolnym miejscem dla samochodu.
Niebywałe, do koncertu została godzina, a już było tu pełno ludzi. Dopiero teraz do niego dotarło, jak dawno nie był na żadnym koncercie. Ostatnią taką imprezą, na jaką poszedł był jakiś festiwal, na który niemal siłą został wyciągnięty z pracy przez Tae i jedyne co z niej pamiętał, to to, że strasznie się nudził, oglądając wcale nie znane mu młodzieżowe zespoły, a ich fanki były nie do wytrzymania.
W końcu wjechał w jakąś mniejszą, prawie wolną od samochodów uliczkę i gdzieś tam zaparkował.
- Co ty robisz? – jasnowłosy patrzył na niego zaskoczony. Brązowe oczy lśniły w ciemności, jak dwie małe gwiazdki.
- Wysiadaj – zakomenderował Seunghyun, samemu odpinając pasy. Jeśli mieli zamiar znaleźć jakieś dobre miejsce pod sceną, powinni się pośpieszyć. Młody chłopak chyba nadal był w szoku, ale posłusznie wykonał polecenie, w nagrodę dostając od Choi bilety na koncert.
Jiyong zamarł, trzymając je w drżącej dłoni.
- T-to… - wolną dłonią zakrył usta, niezdolny do powiedzenia czegokolwiek. Zszokowane oczy błądziły po treści biletów, jakby kontemplując, w jaki sposób zostały zdobyte. – Mam halucynacje? – wydusił z siebie w końcu, patrząc na towarzysza. Ten w odpowiedzi pokręcił głową, śmiejąc się, ucieszony.
Szatyn otworzył usta, chcąc jakoś podsumować tę całą sytuację, ale zaraz z powrotem je zamknął.
On, twardy jak lód, którego nikt nie mógł tknąć, nagle zaczął topnieć w jego rękach, ukazując swoje prawdziwe oblicze. Wbrew pozorom, był bardzo kruchy, łatwy do zniszczenia, jeśli znało się jego słabe punkty. Pod wpływem takiej słabości stał się marionetką, którą Seunghyun mógł swobodnie sterować.
Nagle brunet zauważył, jak chłopak uderzył się w policzek, wybudzając się z tego „transu”.
- Chodźmy! – krzyknął zadowolony, łapiąc starszego za rękaw kurtki i zaczynając ciągnąć w stronę Seul Olympic Stadion, przed którym zdążył się zebrać już spory tłum. Ochroniarze powoli zaczęli wpuszczać ludzi do środka. Pośpieszyli w ich kierunku. 
Po długiej walce z innymi fanami artysty, udało im się znaleźć jakieś przytulne miejsce niedaleko prawej strony sceny. Seunghyun z uśmiechem wpatrywał się chłopakowi, który niemal skakał ze szczęścia. Nerwowo tupiąc nogami, uparcie nucił sobie coś pod nosem, co oczywiście zostało stłumione przez krzyki jakiś rozhisteryzowanych dziewczyn, gdy na chwilę na scenie zapaliło się światło. „Wariatki” pomyślał brunet „przecież nic się jeszcze nie działo”.
On jakoś nie wyobrażał sobie siebie skaczącego i krzyczącego tak w tłumie, przez co czuł się jeszcze bardziej stary niż naprawdę był.
- Rozluźnij się – Jiyong krzyknął mu do ucha, roześmiany. – chyba nie bywasz często na takich koncertach?
- Nie za bardzo mam czas – próbował się usprawiedliwić, a widząc jego pytający wzrok, szybko zmyślił coś na poczekaniu – pracuję dorywczo. Takie tam…
Licealista tylko kiwnął głową, uchylając usta. W ciemności fanowskich lampek, Seunghyunowi wydawały się niesamowicie kuszące. Co on…
Nagle rozległ się głośny huk, a wszyscy spojrzeli w stronę sceny. Światła reflektorów diametralnie oświetliły cały stadion.
- Zaczyna się – odparł szatyn, w podnieceniu szarpiąc go za przedramię. – rób to co ja, a gwarantuję, że będziesz się dobrze bawił.
Głośny bas, poruszył ziemią, sprawiając, że grunt zatrząsł się pod stopami ludzi, a zbuntowana muzyka zawładnęła ich sercami.
Brunet zerknął na Jiyonga, kiwającego głową w takt muzyki. Uśmiechnął się pod nosem.
Usłyszał głośny pisk, gdy na scenę wbiegł tak długo oczekiwany krótkowłosy mężczyzna, wyglądający i zachowujący się jak prawdziwy raper. Od razu zaczął swój koncert

„Gift shot make ya blood stop ilacem so hot drop from the tipsy top to Get zone rocked…”

Roześmiał się, widząc jak Jiyong unosi ręce do góry. Jego wargi poruszały się zgodnie ze słowami tekstu piosenki Perry’ego.
- Seunghyun, baw się! – usłyszał jego krzyk. Niepewnie zaczął machać rękami wraz z resztą tłumu, jakby bojąc się, że ktoś zacznie się z niego wyśmiewać. Nic się jednak takiego nie stało, a jego umysł powoli zaczął się rozluźniać. Nawet nie wiedział, kiedy stracił kontrolę, kiedy zaczął bawić się jak reszta, poddając się muzyce. Już wiedział, dlaczego Jiyong był teraz taki szczęśliwy. Jego mózg nie zmuszał go o myśleniu o niczym innym, a ciało niemal samo zaczęło podskakiwać w rytm basu.  Młody Kwon skakał razem z nim.
- Cudownie, prawda? – krzyknął mu do ucha w trakcie kolejnej piosenki, wyraźnie rozbawiony. Mężczyzna tylko kiwnął głową. Mimo, że nie był jakimś wielkim fanem tego rapera, bawił się jak nigdy.
W momencie, kiedy Perry szukał jakiegoś ochotnika, gotowego do występowania z nim na scenie, w przypływie nagłej radości, wziął szatyna „na barana” , każąc mu machać rękami. Skończyło się to na tym, że to właśnie Jiyong został wybrany. 
Z uśmiechem na ustach obserwował, jak prowadzą poruszonego do głębi brązowowłosego, na scenę.
- Jak masz na imię?
- Jiyong.
- Znasz tekst? – szatyn nieśmiało skinął głową, niepewnie szczerząc się w stronę tłumu. – No to lecimy, druga zwrotka Stooorm!
Po stadionie ponownie rozległa się muzyka.
Na początku Seunghyun wręcz obawiał się, że nastolatek nie będzie zdolny wydusić z siebie słowa, ale na szczęście, gdy zaczął swój rap, odnalazł trochę pewności siebie. Nie minęło wiele czasu, a zaczął się zachowywać jak perfekcjonista, który od lat występuje na scenie.
To było jego przeznaczenie.
Był z siebie naprawdę dumny, że zaprosił go na ten koncert. Przyczynił się do czegoś wielkiego, Jiyong wreszcie zrobił krok naprzód. A na pewno uwierzył w siebie.
Zachwycony przyglądał się nawet najmniejszemu gestowi chłopaka, a jego śpiew jeszcze przez długi czas rezonował w jego głowie.
                        - Here In the storm, nor gaman duji…. – Jiyong kilkakrotnie jeszcze nucił ten kawałek, po tym jak wyszli ze stadionu.  Zaklaskał w dłonie, zafascynowany – Seunghyun, to było niesamowite! I widziałeś to?
Pomachał mu kartką z autografem muzyka, przed oczami.
Brunet przytaknął cicho, myślami błądząc daleko. To nie tak, że nie był zainteresowany tym, co szatyn mu w tej chwili prezentował. Wręcz przeciwnie, bardzo się z tego cieszył. Po prostu powinien poprawić kondycję przed takimi występami, bo teraz nie miał siły na nic, a nogi odmawiały mu posłuszeństwa, gotowe osunąć się na podłogę.
- Do tego nazwał mnie G-Dragon. Wspaniała ksywka, nie uważasz? Od dziś każę wszystkim tak o sobie mówić…  - nastolatek kontynuował dalej, na co Seunghyun roześmiał się, czochrając jego czuprynę – jasne, Smoku.
Ten tylko wyszczerzył się szerzej, wbijając wzrok w niebo – Niebo jest dzisiaj przejrzyste. Widać dużo gwiazd. Mogłoby być tak zawsze.
Zanim Seunghyun odpalił samochód, siedzieli tak przez dłuższą chwilę, w całkowitej ciszy. Gdyby miała jakąś postać zapewne siedziałaby teraz na tylnym siedzeniu, szczerząc do nich swoje kły. Aż bał się tam zajrzeć.
- Naprawdę spędziłem miło czas. Dziękuje.
Drgnął zaskoczony, nie spodziewając się tego, ale mimo wszystko skinął głową, mrucząc ciche „nie ma za co”. W końcu spytał go o coś, co nurtowało go przez dłuższy czas – Czemu mnie nienawidzisz?
Oczy Jiyonga patrzyły na niego zaskoczone, upewniając się, czy mężczyzna przypadkiem nie żartuje. Dopiero później pojawił się w nich ten smutek, widziany już raz przez Choi, wtedy, gdy siedzieli obok siebie w sali. Gdy wypytywał się go, co takiego pisze.
- Nie nienawidzę cię – usłyszał nagle cichy szept – nie.
- Cieszę się. - Seunghyun przytaknął cicho, nie mogąc się na niego napatrzeć. Na jego błyszczące, roześmiane oczy, szeroki uśmiech. W tej chwili, on sam uśmiechał się tak szeroko, że bolały go policzki. Cieszył się, że mógł sprawić mu taką radość. I naprawdę, nic nie było lepszym prezentem w ramach podziękowania, jak widok szczęśliwego Jiyonga. Może mu się tylko zdawało, ale miał wrażenie, że takie właśnie było jego prawdziwe oblicze. Tu nie udawał. Był po prostu sobą.
W tym momencie i on skrycie marzył, żeby to się nigdy nie skończyło.

Nulka - 2010-10-04 22:28:32

Ji zacieszony jak w sklepie z cukierkami na tym koncercie jest - słodki i niewinny a Hyunie jak Święty Mikołaj rozdaje prezenty - obawiam się ,że jak sprawa sie rąbnie i prawda wyjdzie na jawa rozgoryczenie Ji będzie oj duże. Lubie Fallujący styl pisania - dokładnie opisana rzeczywistość

RENATA - 2010-10-04 22:41:45

Wow podobało mi się i to bardzo :)  Szkoda że na ciąg dalszy będzie trzeba dłużej czekać ale wiem że będzie warto :D Reakcja JI na bilet była rewelacyjna :) Nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Mówisz że nie bedzie już tak słodko??? Zaczynam się bać :(

Kiane - 2010-10-05 00:23:56

Miałam iść spać ale zobaczyłam że jest nowa część więc wciągnęłam. Fajnie oddajesz klimat. Ja chcem następną część!

GoldFish - 2010-10-05 14:00:18

Ten part to rewelacja i przyjemność sama w sobie~
Straszliwie spodobała mi się geneza "narodzin" G-Dragona ^^
~widok smajla Ji utkwił mi w głowie i w ogóle SeungHyun był tez niesamowity i. i..
i ja KCE DALEJ!

FallForYou - 2010-10-11 21:20:06

tytuł: As Long As You Love Me
kategoria: PG16 (?)
pairing: G-TOP of course xD
typ: obyczaj, romans
ostrzeżenia: lemon, handjob, yaoi. Więcej grzechów nie pamiętam XD
od autorki: No to macie tego suprajsa. Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż niektórzy dostaną po tym mocnego urazu psychicznego. Ale muszę powiedzieć, że aż duma (i uprzedzenie) mnie rozbiera, bo wyrobiłam się w tydzień.
Dziękować Nulce za poprawienie błędów. Jakby ktoś coś jeszcze wynalazł, to dajcie znać.
Miłego czytania ^__^



                                                       

6 Rozdział





                 Po tamtym dniu nic nie działo się po jego myśli. Gdy zadowolony w poniedziałek przyszedł do szkoły, rozczarował się, nie znajdując w niej Jiyonga. Z początku nie panikował, myśląc, że może chłopak znowu „zachorował” i następnego dnia wróci. Ale nie wrócił. Dosłownie jakby zapadł się pod ziemię. Po paru dniach, zaniepokojony zadzwonił do pana Yanga, by się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. Oczywiście ten nie zamierzał mu niczego ułatwiać, co podkreślił słowami „ Ochrona Kwon Jiyonga to twój obowiązek, nie mój”, na pożegnanie jeszcze dodając „a jego nieobecność w szkole wcale nie zwalnia cię z pracy”.
Seunghyun fuknął wściekły, słysząc nienawistny mu dźwięk zakończonego połączenia. – Dzięki za pomoc, dupku.
Pod rezydencję rodziny Kwon przyszedł w towarzystwie Seungriego, który był również zmartwiony brakiem kontaktu z kolegą. Nie zostali jednak wpuszczeni do środka. Choi nie wiedział, czy to z powodu, że był z kimś spoza ich „otoczenia”, czy przez to, że Jiyong nie miał zamiaru go widzieć. Ochroniarz zbył ich krótkim „ panicz Kwon nie czuje się najlepiej i nie ma ochoty na wizytę”. Nie zadał sobie trudu, żeby na niego spojrzeć.
- Może rzeczywiście jest chory – uspokajał go młodszy chłopak, uśmiechając się do niego lekko. Chory... powtarzał cicho w myślach. Jakoś nie chciało mu się w to wierzyć.
Choroba przecież nie zwalnia go z odbierania telefonów i wiadomości od któregoś z nich, prawda?
Pokręcił z dezaprobatą głową, wyobrażając sobie Daesunga patrzącego na niego wzrokiem mówiącym „a nie mówiłem?” i stojącego obok Youngbae wzdychającego ciężko, gadającego coś o braku sensu.
Rzeczywiście, jego praca powoli zaczynała tracić jakikolwiek sens.
Mimo, że nadal nie wiedział, kogo naprawdę obawiał się ojciec Jiyonga, miał przynajmniej świadomość, że dzieciak jest bezpieczny. Może więc, powinien wyluzować i poczekać, dopóki ten nie zacznie znowu przychodzić do szkoły?
Swój plan wcielił w życie pewnego deszczowego wieczoru, zapraszając do siebie jedną z dziewczyn poznanych w klubie. Nawet nie znał jej imienia.
Była niesamowicie ładna. Ślicznie zbudowana, długowłosa szatynka o anielskim wyrazie twarzy, za którą krył się iście diabelski temperament. Zaczęła go rozbierać już przy drzwiach mieszkania, cichym jękiem chwaląc jego dobrze zbudowane ciało. Była jak każda z jego poprzednich partnerek, idealnie pusta. Dłońmi pieszcząc jej nagie, wychudzone ciało miał wrażenie, jakby zabawiał się żywą lalką, która wiła się pod nim jak wąż. Mimo, że była śliczna, a jej język dość wysportowany, nie robiła na nim większego wrażenia. Oprócz podniecenia nie czuł nic więcej. Kiedyś mu to nie przeszkadzało, dlaczego więc teraz czuł ten dziwny niesmak w ustach?
Odkąd przydzielili mu Jiyonga, z nikim się nie kochał, może więc po prostu wyszedł z wprawy.
- Seunghyun… - krzyczała głośno, podczas gdy on wykonywał w niej gwałtowne ruchy, od czasu do czasu jęcząc cicho. Chciał jak najszybciej to skończyć. – Mocniej!
Drżała pod nim coraz bardziej, co oznaczało, że niedługo dojdzie. Jemu z resztą też niewiele brakowało.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagły dzwonek do drzwi, który rozległ się po całym mieszkaniu.
Momentalnie zaprzestał swoich ruchów, a dziewczyna będąca jeszcze w miłosnym amoku, patrzyła na niego zaskoczona. Kropelki potu spłynęły w dół jej skoroni.
Przez chwilę, między nimi panowała cisza.
Seunghyun poruszył się w niej delikatnie, z myślą, że ten kto dzwonił do drzwi da sobie spokój i będą mogli wrócić do przerwanego zajęcia, jednak dzwonek zabrzęczał jeszcze raz. Czarnowłosy zazgrzytał zębami z wściekłości, równocześnie wysuwając się z niej.
- Ubieraj się – warknął, sięgając po swoje ubrania. Mimo wszystko, odczuwał chęć mordu na osobie, która teraz tak się dobijała. Jakby nie mogła trochę poczekać, gdy był już tak blisko. Jego przyrodzenie nie było zachwycone obrotem sytuacji, buntując się podczas zapinania jeansów.
Nawet nie sprawdzając, czy dziewczyna jest już gotowa, skierował się do drzwi i otworzył je z impetem, groźnie patrząc na przybysza. Po chwili, jego nastawienie całkowicie się zmieniło. Serce zaczęło wykonywać dziki taniec, jakby zaraz miało wyskoczyć mu z piersi.
- Seunghyun… - usłyszał jego głos, jeszcze zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Zaskoczonym wzrokiem lustrował jego sylwetkę. Mokre od deszczu włosy przyklejające się mu do policzków oraz mizerny wyraz twarzy, sprawiały, że wyglądał naprawdę uroczo. – Wpuścisz mnie?
Oczy szatyna nie błyszczały tak jak zwykle. Były jakieś mętne.
Do jego nozdrzy doszedł ostry zapach alkoholu. Boże Święty, on był pijany!
Przez chwilę stali tak, dopóki brunet całkowicie się nie otrząsnął z szoku i uczucia, które jeszcze przeszkadzało mu w spodniach.
Otworzył szerzej drzwi, pozwalając Jiyongowi wejść. Widząc jak ten mocno chwieje się na nogach, przytrzymał go, pomagając mu dojść aż do salonu. Szybko pobiegł po jakiś ręcznik, którym zaraz wycierał mokre włosy chłopaka. Obserwując jego delikatne rysy twarzy, nasunęło mu się mnóstwo pytań, którymi chciał go obarczyć. Co on tu robił? Dlaczego był w takim stanie? Nie sądził, że Kwon mógłby mu teraz odpowiedzieć na te pytania.
Dopiero gdy drzwi od sypialni otworzyły się, przypomniał sobie o istnieniu dziewczyny, którą nie dawno przeleciał.
- Seunghyun, wszystko w porządku? – stanęła na środku pomieszczenia, zerkając to na niego, to na brązowowłosego, będąc równie zaskoczona jak on wcześniej. Ale w jej oczach znajdywało się coś jeszcze, jakby zazdrość.
Automatycznie, ciemnowłosy zerknął na swoje dłonie, kurczowo obejmujące swojego młodszego towarzysza. Rzeczywiście, wyglądało to dość… dwuznacznie.
- Um… - wydusił z siebie, nie za bardzo wiedząc, jak się pozbyć dziewczyny, nie urażając za bardzo jej uczuć, choć tyle niemiłych słów nasuwało mu się na myśl. – przepraszam, ale chyba będziesz musiała wyjść.
Brązowowłosa tylko prychnęła, odwracając wzrok.
- Po prostu mnie stąd wyrzucasz? Dupek. – powiedziała z wyrzutem, unosząc rękę jakby zamierzała go uderzyć. Powstrzymała się jednak. Nie czekając na odpowiedź, którym było ciche „przepraszam”, skierowała się do przedpokoju, zabierając swoje buty i kurtkę. Przed wyjściem pożegnała go jeszcze wiązanką przekleństw skierowaną pod jego adresem, po czym trzasnęła za sobą drzwiami.
Seunghyun westchnął. Przecież starał się być miły.
Zajął się z powrotem szatynem, który patrzył na niego z jakimś smutkiem w oczach. Uśmiechnął się w jego stronę, myśląc o tym, że nie chce widzieć go dłużej w takim stanie. Uśmiech poszerzył mu się słysząc jak chłopak cicho czknął, a potem zarumieniony, dłońmi zatyka swoje usta.
- Wygląda na to, że dziś już nigdzie nie pójdziesz – oznajmił ciemnowłosy, nawet nie zastanawiając się, jak dwuznacznie mogło to brzmieć. Jiyong tylko kiwnął głową, a ciemne tęczówki zalśniły mu niebezpiecznie. Małe krople wody zaznaczały wąskie dróżki wzdłuż jego lekko odkrytej szyi. Seunghyun tylko przełknął głośno ślinę, znów czując jak robi mu się ciaśniej w spodniach. Co się z nim dzieje, do cholery.
Niewiele myśląc, złapał go za rękę, ciągnąc w stronę sypialni – Dam ci jakieś ciuchy, nadal jesteś cały mokry. I nie przejmuj się bałaganem.
Brązowowłosy wcale nie miał zamiaru się bronić. Wręcz przeciwnie, dał się ciągnąć z perfidnym uśmiechem na ustach, oczywiście nie zauważonym przez mężczyznę. Gdy byli już w jego pokoju, a brunet podszedł do szafy z zamiarem wynalezienia mu jakiś ciuchów na zmianę, mocno przywarł do niego, obejmując go od tyłu w pasie.
Choi, zdezorientowany, otworzył szeroko usta. Odwrócił głowę w bok, aby móc go widzieć kątem oka. – Jiyong…?
Drobne dłonie zaczęły delikatnie sunąć po jego torsie zakrytym materiałem koszuli, schodząc niżej, aż zatrzymały się na klamrze jego spodni. Seunghyun zadrżał, gdy szatyn szybkim ruchem odpiął ją. Odwrócił się nagle przodem do niego z zamiarem odepchnięcia go.
- CO TY WYPRAWIASZ?! – krzyknął zaskoczony, wpatrując się w jego oczy. Były takie pełne pożądania, co jeszcze bardziej wzbudzało w nim strach. To chyba mu się śniło. Nie, z pewnością nie działo się to naprawdę. To było po prostu N-I-E-M-O-Ż-L-I-W-E. Jiyong nie mógł być… jest przecież pijany.
Nastolatek w odpowiedzi tylko przysunął się bliżej niego i ustami wpił się w jego wargi, składając na nich nieśmiały pocałunek. – Pokażę Ci… - wyszeptał, delikatnie popychając go w stronę łóżka. Brunet jęknął cicho, czując jak opada na miękką pościel, na której niedawno leżała jego była partnerka, a teraz całował się z inną osobą. W głowie przyjemnie mu zawirowało. Usta młodego Kwon’a mimo wyczuwalnego aromatu alkoholu, miały swój własny, niepowtarzalny, smak, który odkrywał powoli. Z początku ich naturalność wydawała mu się być gorzka, a może były to tylko wyrzuty sumienia. Oni przecież nie powinni. Jiyong wbrew pozorom był jeszcze dzieckiem, kompletnie zalanym, a on miał go tylko chronić, nie wykorzystywać. W dodatku był chłopakiem, a Choi do tej pory nie czuł się homoseksualistą. Nawet myśl, że mógłby to robić z jakimś facetem napawała go obrzydzeniem. Więc czemu teraz wszystko uległo zmianie? Nie potrafił go teraz odepchnąć. Czuł się jak zahipnotyzowany jego urokiem, a męskie dłonie sunące po jego drobnym ciele wreszcie odnalazły szczęście, którego nie chciały za nic wypuścić.
Dalej wszystko potoczyło się już szybko. Zachłannie pozbywali się swoich ubrań, na nagich ciałach zostawiając pona sobie grzeszne, niemal palące ślady warg.
„ Jest piękny” pomyślał Seunghyun, przez chwilę wpatrując się w pochyloną nad nim sylwetkę chłopaka, palcami delikatnie gładząc jego brzuch. Może tego mu właśnie brakowało. Może to właśnie jego potrzebował mieć. Tak, potrzebował. Mimo, że zdrowy rozsądek wciąż krzyczał „nie!”. Nie miał siły się bronić. Albo nawet nie chciał.
Jiyong nagle przestał go całować.
- Co ty kombinujesz? – spytał go , w zaciekawieniu unosząc jedną brew. Z jak mu się zdawało, głośno bijącym sercem, przypatrywał się brązowowłosemu, który teraz prowokująco oblizywał swoje palce, patrząc nad niego spod półprzymkniętych powiek. Mimowolnie, Seunghyun poczuł jak robi mu się gorąco. Co ten chłopak z nim wyprawiał…
- Będę lepszy od niej – usłyszał w końcu i już po chwili mógł się przekonać, po co chłopak to robił. Odchylił głowę do tyłu, czując jak długie palce szatyna zaciskają się na jego męskości, by zaraz zacząć poruszać nimi szybko w górę i w dół, od czasu do czasu delikatnie drapiąc go paznokciami. Brunet wypuścił głośno z ust powietrze, zamykając oczy. Gdzie on się tego wszystkiego nauczył?
W momencie, gdy Jiyong dotknął go ustami, całkowicie stracił kontrolę. Już nawet nie wiedział jak głośno jęczał, wijąc się pod nim, podczas tej przyjemności. Język chłopaka doskonale wykonywał swoją robotę, pieszcząc całą długość jego penisa. Jak w amoku, chwycił go za włosy, szarpiąc za nie lekko . Nie obchodziło go to, czy sprawiał mu ból. Teraz liczyło się tylko to, co Jiyong z nim wyrabiał, swoimi ustami. Zdawało mu się, że oszalał, czując jak zatacza kółka wokół jego czubka, na którym widniały drobne ślady tego, co zaraz miało się wydarzyć.
- Boże, Jiyong… - krzyknął, czując jego palce na swojej mosznie. Oszalał. Przez faceta. Jak to się mogło stać?
Nie minęło dużo czasu, jak przyjemna fala ciepła wstrząsnęła jego podbrzuszem, a po chwili wyginając swoje ciało w łuk doszedł, spuszczając się w jego usta.
Przez moment wydawało mu się, że wtedy umarł, widząc przed oczami tylko ciemność. Ale zaraz potem wszystko wróciło do normy. „Co jak co, ale byłaby to przyjemna śmierć” pomyślał, uśmiechając się pod nosem.
Wyszeptał jego imię, zwalniając uścisk na jego włosach. Ich oddechy i szybko bijące serce wydawały mu się jednymi dźwiękami przerywającymi tę ciszę.
Z wielkim trudem złapał oddech, wpatrując się tępo w ścianę. Nawet nie potrafił zrozumieć. Dlaczego oni?
Materac ugiął się pod ciężarem młodszego chłopaka, który teraz położył się tuż obok niego, głowę kładąc na ramieniu bruneta. Zamruczał coś niezrozumiałego dla Seunghyuna. Na początku, bał się na niego spojrzeć. Ale gdy już to zrobił, z wrednym uśmieszkiem pytając, gdzie się tego wszystkiego nauczył, zauważył, że ten już śpi. Z trudem powstrzymał się, by jeszcze raz nie ucałować tych lekko uchylonych ust. Był śliczny.
Jakby w ramach podziękowań za to wszystko, pocałował go w czoło, z myślą, że przecież i tak tego nie poczuje. Dobrze wiedział, że jego nadzieje, że Jiyong w ogóle będzie to wszystko pamiętać, są złudne. Prychnął pod nosem, wyobrażając sobie minę dzieciaka, gdy zbudzi się rano. W tym tkwił sęk, że kompletnie nie potrafił przewidzieć jego reakcji. Szatyn był nieprzewidywalny i może to go tak fascynowało. Właśnie…
Zamknął oczy, pozwalając na to by słodki sen mógł zamazać to, co się niedawno zdarzyło. Chociaż na chwilę.
Być może, podświadomie wiedział, że następnego dnia rozpęta się piekło.

GoldFish - 2010-10-11 22:29:53

Jesteśmy po ogromnym wrażeniem &O&
Fall~moja synowa to geniusz ^~^
Trudno mi wyrazić swój zachwyt bo jestem w ciężkim szoku i pod ogromnym wrażeniem &&
Podoba mi się taki obrót spraw~niesamowicie..no i bezczelny Ji <333

RENATA - 2010-10-11 23:15:10

Wow jestem w szoku. Rewelacyjna akcja :) Czekam z niecierpliwością na więcej . Fall zaskoczyłaś mnie całkowicie :D

Nulka - 2010-10-11 23:23:17

Powiem jedno wnuczątko bunia jest wzruszona i dumna - już ci mówiłam, żę aż łapki zatarłam jak poczytałam sobie o tym jakie to Smoczatko o rozbuchanej wyobraźnie pomieszkuje w naszym słodkim Ji  - ukochuję fragment, w którym Ji ma czkawkę jest słodki taki wtedy, budź ich szybciutko i daj im troszkę szczęści - plosę - oczka Kotka ze Shreka

madalenax - 2010-10-11 23:58:19

omo *pata swe dziecko po głowie* jestem niesamowicie dumna z cię! ~~
podobało mi się maxymalnie, ale ja pierniczę jedna rzecz mnie boli ~ czemu we wszystkich fikach jak ktoś sie upije, to mu się film urywa? SORY ale tak nie jest zawsze O.O
a poza tym to JA CHCĘ WIĘCEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ

Sayuki - 2010-10-12 09:11:13

Yaaaay ^^ Sayusi się bardzo, bardzo podoba ^^
Czeka zwłaszcza na to, co się wydarzy później... Wina zakończenia, nie moja ^^
Hah, Krewetek sobie dobrą żonę znalazł ^^

Kiane - 2010-10-12 21:53:16

Niesamowicie wciągające. Ciekawe czy Ji będzie coś pamiętał. I fajny pomysł z pustą laską:)

shantelle - 2011-03-09 20:54:45

Tak czytam i czytam... Już maksymalnie się wciągnęłam a tu koniec. A w mojej głowie rozpaczliwy krzyk "Aaa! chcę dalszy ciąg!".
Świetny fik! Bardzo mi się podoba jak wszystko jest zaplanowane no i sam pomysł mnie urzekł ^^
Czekam, czekam na cd.

Nulka - 2011-03-09 21:02:52

Ta Fallencja - bunia kce mor mor mor fo szor

afmin84 - 2011-03-09 23:33:52

me to me to i want to

nierozkminiam - 2013-02-02 17:50:33

Dobra to tak: wiem że napisałaś to dość dawno, ale świetnie Ci to wyszło *.* Szkoda że nie dokończyłaś <płacze i turla się po podłodze>. Jakby było możliwe mogłabyś dokończyć ? <Błaga na klęczkach> <3

www.bigbang.pun.pl